27 listopada 2012

05. Michałowe rozterki


W michałowej głowie kłębiło się mnóstwo myśli. Przebiegały przez jego umysł niczym stado rozszalałych wierzchowców, pozostawiając za sobą kłęby kurzu. Co zrobić? Jak ułożyć sobie życie, aby pomóc zarówno sobie, jak i małemu Enzo? Kogo zapytać o radę?
„Jest lepiej” – pomyślał, rozglądając się wokoło i widząc czyste mieszkanie. Jest znacznie lepiej, bo odkopał się z kilkumiesięcznej warty brudu i stara się nie zapuszczać tak, jak przedtem. Bo nigdy nie jest tak źle, aby nie mogło być gorzej. W życiu zapewne spotkają go gorsze rzeczy niż rozwód i nie warto się załamywać i popadać ze skrajności w skrajność. Jest przecież rosłym mężczyzną i załamania nerwowe nie leżą w jego naturze – zwłaszcza, że codziennie radzi sobie z presją, stresem, oczekiwaniami innych…
Mimo znacznej poprawy, jego życie dalej nie wyglądało sielankowo, a świadczyła o tym chociażby pusta lodówka.
Michał zmienił przepoconą koszulkę na nieco świeższą, zarzucił na ramiona szarą bluzkę z kapturem i z iPodem w kieszeni ruszył ku chińskiej restauracji, którą znał równie dobrze, co własną kieszeń. Ledwie przekręcił klucz w zamku, a już usłyszał za sobą delikatne kroki. Do jego nozdrzy dotarł delikatny, jaśminowy zapach drobnej dziewczyny, mieszkającej naprzeciwko.
- Dzień dobry – powiedział nieśmiało, starając się nie spoglądać na brunetkę. Wciąż pamiętał o okolicznościach w jakich spotkał ją po raz pierwszy. Było mu strasznie głupio i szczerze wierzył w to, że uda mu się ją zręcznie omijać szerokim łukiem.
- Dzień dobry – odparła wesoło, aczkolwiek jej mina mówiła zupełnie coś innego. – Wybiera się pan na jogging? – zapytała, zauważając jego sportowy strój. – Jest piękna pogoda.
- Yy… No tak – odparł. Nie wiedzieć czemu, ale głupio było mu przyznać, że stołuje się w chińskich knajpach. To takie… smutne. Samotny mężczyzna, z dwiema lewymi rękoma do gotowania, wybiera się do Chińczyka, aby zjeść obiad. Chyba nigdy nie czuł się tak przygnębiająco, uświadamiając sobie swoje życiowe niepowodzenie. – A pani? Dokąd się pani wybiera?
- Nie wiem, czy wspominałam, ale dopiero się wprowadziłam do Bełchatowa. Postanowiłam zwiedzić okolicę i znaleźć jakieś przyjemne miejsca, w których można coś zjeść i miło spędzić czas. Może mi pan pomoże? Jest w okolicy jakaś kawiarnia lub restauracja?
- Yy… W zasadzie to tak – odparł nieśmiało, drapiąc się po głowie. Oczywiście znał tylko jedną knajpę, która znajdowała się zaledwie kilka metrów stąd, ale czy takiej dziewczynie będzie odpowiadać chińska kuchnia?
Brunetka spoglądała na niego wyczekująco.
- Chińczyk – wydukał, choć wcale tego nie chciał. Skarcił się w myślach za długi język. Mógł wymyślić coś lepszego, chociażby pizzerię.
Dziewczyna zaśmiała się nieśmiało i zmierzyła Michała wzrokiem.
- Chińczyk? Dobrze, niech będzie – powiedziała. – Wskaże mi pan drogę?
- W zasadzie to… To ja sam się tam wybierałem.
- Oh! Naprawdę? A co z joggingiem?
- Nieaktualna sprawa.
- W takim razie może mogłabym panu potowarzyszyć?
- Z przyjemnością. Zapraszam.
- Świetnie.
Michała i Magdę przywitał niski, skośnooki mężczyzna. Uśmiechał się promiennie i posyłał spojrzenia za każdym razem, kiedy coś do niego mówili. Wystrój tego miejsca mógł przyprawiać o dreszcze, bowiem nic do siebie nie pasowało. Magda z zaciekawieniem, ale i nie małym strachem, rozglądała się po lokalu i z przykrością stwierdziła, że nie ma ani jednego czystego stolika do zajęcia.
- Może zjemy na zewnątrz – zaproponowała dziewczyna z nadzieją w głosie. – Widziałam ławki naprzeciwko. Jest piękna pogoda, a tu jest tak duszno.
- Jasne, nie ma problemu – odparł, wzruszając ramionami.
Zajęli jedną z ławek pod wierzbą. Mieli widok na osiedle, w którym mieszkali. Michał od razu zabrał się do pałaszowania podanego mu dania. Magda była oporna i nieufna, ale wreszcie się przełamała i skosztowała ryżu z ostrymi przyprawami.
- Mmm… Całkiem dobre – powiedziała między kolejnymi kęsami.
- To moje ulubione miejsce. Blisko, smacznie i tanio!
- Nie wygląda pan na kogoś, kto stołuje się w takich miejscach. Sądziłam, że sportowcy powinni o siebie dbać.
- Teoretycznie. W moim przypadku to nieco skomplikowane.
- Dlaczego?
- Bo jestem samotnym mężczyzną i sportowcem, który nie ma czasu na gotowanie i sprzątanie – powiedział jednym tchem, nie spoglądając na towarzyszkę. Jednak po chwili kątem oka zauważył zdezorientowaną minę Magdy oraz jej wielkie, zdziwione oczy. – Przepraszam, nie powinien był tego mówić. Ostatnio przechodzę przez ciężki okres.
- Rozumiem… Chce pan o tym porozmawiać? Jestem psychologiem.
- Naprawdę?
- Tak. Zawsze chętnie służę pomocą.
Z jednej strony Michał bardzo chciałby porozmawiać z nową znajomą o swoich problemach. Uważał, że komuś obcemu łatwiej jest się zwierzyć, bo nikt go nie będzie oceniać i potępiać. Obca osoba potrafi racjonalnie spojrzeć na daną sprawę, nie kieruje się emocjami i nie przebiera w słowach, bo nie żywi żadnych uczuć do swojego rozmówcy. Przyjaciel zawsze będzie się starać nie urazić kumpla. Jednak czuł wewnętrzną blokadę. Nie chciał okazywać słabości – zwłaszcza przed kobietą. Nie znał jej i nie miał pewności, że po rozmowie nie poleci do brukowców na zwierzenia, mimo iż wyglądała na naprawdę miłą osobę.
Lustrował spojrzeniem jej nieskazitelną twarz, poszukując jakiś oznak fałszywości. Pełne usta, wygięte w lekki, dziewczęcy uśmiech. Duże, brązowe oczy, emanujące dobrocią. Różowe policzki, przypominające mu o dziewczynkach z warkoczykami z przedszkola. Czy to możliwe, aby była aż tak nieskazitelna?
- Potrzebna mi pomoc, ale sam nie wiem… - powiedział wreszcie, przeczesując grzywę dłonią.
- Nie będę nalegać. Zna pan mój adres – odparła, poprawiając się na ławce i biorąc do ust kawałek kurczaka.
- Bo chodzi o to, że… - Michał energicznie odłożył plastikową miskę z jedzeniem na bok i opowiedział Magdalenie całą swoją historię. Począwszy od nieudanego małżeństwa, rozwodu, zaniedbania, a na Enzo kończąc. Dziewczyna słuchała go uważnie, wyłapując wszystkie najdrobniejsze szczegóły. Zadawała mnóstwo pytań, aby tylko lepiej poznać sytuację i uczucia Michała. Współczuła mu, bo nie miał wesoło, jednak wychodziła z założenia, że każdy problem da się przezwyciężyć.
- Czy Enzo jest dla pana ważny? – zapytała.
- Tak. Nie… Sam nie wiem… Początkowo był dzieciakiem jednym z wielu. Przecież nie zbawię całego świata. Ale po mojej ostatniej wizycie w domu dziecka mam wątpliwości. Ten chłopak mnie rozczula, sprawia, że nie myślę już tylko o sobie, o swoich problemach. On uświadamia mi, że inni mają gorzej. On ma gorzej, a przecież dopiero startuje w życie. Chciałbym mu jakoś pomóc, ale nie wiem jak.
- Zdaje sobie pan, że to nie będzie łatwe.
- Nie chcę być tylko przyjacielem, który odwiedza go od czasu do czasu.
- Chce pan zostać ojcem?
- Najbardziej na świecie, ale… To skomplikowane.
- Wie pan co myślę? Że jest pan typem mężczyzny, który potrzebuje kogoś przy boku. Potrzebuje kobiety, która będzie oparciem, wsparciem, azylem w każdym aspekcie pana życia. Potrzebuje pan kogoś zaufanego, kto potwierdzi, że robi pan dobrze, że podjęte przez pana decyzje są słuszne. To nie jest złe, absolutnie tego nie krytykuję, ale obecnie jest pan sam i musi samodzielnie podejmować pewne decyzje. Nie uchroni się pan przed uczuciami tego chłopca. Nie może mu pan zabronić lubić czy kochać. To dziecko, a dzieci podświadomie wyczuwają, kto jest wart ich zaufania.
- Opiekunka powiedziała, że Enzo mnie wybrał.
- To tylko potwierdza moją tezę.
- Myśli pani, że mógłbym adoptować tego chłopca? Jestem samotnym facetem, nie mam uregulowanych godzin pracy. Potrzebna byłaby mi kobieca pomoc.
- Może pan rozeznać się w sprawach adopcyjnych, a w międzyczasie może pojawi się w pana życiu jakaś kobieta, która pokocha pana i tego chłopczyka.
Michał analizował słowa sąsiadki i doszedł do wniosku, że mówi ona całkiem sensownie. Grunt to złapać dobry kontakt z Enzo, zaprzyjaźnić się z nim, a potem zrobić wszystko, aby mieć go na stałe, tylko dla siebie, jako swoje dziecko. Miałby syna, i to najlepszego jakiego mógł sobie wymarzyć – wrażliwego, mądrego i tak bardzo podobnego mentalnie do niego samego.
Nagle przed oczami stanęła mu niedawno poznana dziewczyna – Wiktoria. Wydawała się miła, więc może jakby umówił się z nią jeszcze kilka razy… Kto wie, co by się wydarzyło. Jednak była ona jeszcze młoda, pełna młodzieńczej energii i werwy, nieco roztrzepana. Michał miał wątpliwości, czy Wiktoria zechce bawić się w „dorosłe życie” i „dom” w tak młodym wieku.
Pewnie nie…
Westchnął przeciągle i zajął się kończeniem posiłku.

***

Magda jako początkujący psycholog czuła, że rozmowa z sąsiadem pomogła jej, jak i jemu. Była pewniejsza siebie. Znalazła pierwszego klienta i to dość szybko. Nie spodziewała się tego, ale cieszyła się, bo teraz zawsze znajdzie pretekst, aby porozmawiać z Michałem. Była całkiem sama w Bełchatowie, a zawieranie nowych znajomości nie było jej mocną stroną.
Rozsiadła się na kanapie i wzięła do ręki jeden z romansów, który zalegał jej na półce. Jako niepoprawna romantyczna lubiła czytać o prawdziwej, szaleńczej miłości. Marzyła o księciu z bajki, który pojawiłby się pod jej oknami na białym koniu, z gitarą i bukietem czerwonych róż. Jednak jej życie dalekie było od ideału i niestety Magda doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
Upiła łyk soku pomarańczowego i poczochrała złocistego labradora, który spoczywał u jej stóp, po głowie.
Był późny wieczór. Za oknami świecił już księżyc w pełni. Spokój i nuda przepełniały każdy kąt mieszkania młodej dziewczyny. Pogrążona w lekturze nie zwracała uwagi na to, co się dzieje wokół niej. Nawet wówczas, kiedy jej pies Oscar, szaleńczo zaczął szczekać pod drzwiami.
- Chodź tu! – zawołała za nim, jednak zwierzak nie zareagował.
Pośpiesznie podeszła do drzwi i wyjrzała przez szparę na klatkę schodową. Jej oczom ukazał się zarys męskiej sylwetki usiłującej wdrapać się po schodach na piętro. Po cichych przekleństwach rozpoznała głos należący do Winiarskiego. Odpychając psa wyszła na klatkę i zapaliła światło. Zdziwiony wzrok Michała wylądował na jej sylwetce. Magdalena na widok zataczającego się siatkarza z plamą krwi na twarzy śmiertelnie się przeraziła. Nie spodziewała się tego! Nie spuszczając wzroku z chłopaka, przełknęła głośno ślinę i zakryła usta dłońmi.
- Nie bój się – powiedział spokojnie Michał, próbując złapać równowagę.
- Co się stało?
- Nie widzisz? Schlałem się jak świnia i zrąbałem się ze schodów. Trochę boli mnie głowa, i nie bardzo wiem dlaczego, bo na kaca za wcześnie.
- Michał, ty krwawisz.
Chłopak mimowolnie sięgnął dłonią do skroni, na której znajdowała się spora rana. Skrzywił się, kiedy poczuł przeszywający ból.
- Zawsze się w coś wpakuję. Nie przejmuj się. Już idę do domu.
- Pomogę ci.
- Daj spokój. Jestem żałosny, nie zawracaj sobie mną głowy.
Jednak dziewczyna nie zwracała uwagi na protesty Michała. Weszła do domu, aby zabrać klucz i apteczkę, poczym zamknęła swoje mieszkanie. Pomogła siatkarzowi dojść do drzwi frontowych, a następnie doprowadziła go do kanapy w jego salonie.
- Opatrzę ci tą ranę – powiedziała, wyjmując z małej skrzynki niezbędne przyrządy do zrobienia opatrunku.
- Przeszliśmy na ty – zauważył z chytrym uśmieszkiem. – Przeszliśmy na wyższy etap.
- Etap czego?
- Nie wiem… Ty mi powiedz. Podobam ci się?
- Michał, chyba za dużo wypiłeś. Siedź spokojnie, bo teraz może cię zapiec – powiedziała, przykładając do jego skroni wacik namoczony wodą utlenioną. Mężczyzna krzyknął przeraźliwie i skulił się na kanapie w kłębek niczym małe dziecko. Magda spojrzała na niego w dość litościwy sposób, a wyraz jej twarzy mówił niewiele więcej niźli: „Naprawdę?”.
- No dobra, chciałem być zabawny – zarechotał i ponownie się wyprostował. – Trochę mi odwala po alkoholu.
- Nie da się nie zauważyć. Co się stało? Popołudniu byłeś taki rześki i wydawało mi się, że masz lepszy humor.
- Eh… Życie. Życie mnie przytłacza.
- Ale alkohol to nie jest sposób na polepszenie czegokolwiek.
- Samopoczucie mi się poprawiło na pewno – zaśmiał się.
- Na kilka godzin. A jutro będziesz leczyć kaca.
- Dlaczego ty to robisz?
- Co?
- Czemu mi pomagasz?
- To długa i skomplikowana opowieść.
- Jestem pijany i żałosny, do niczego się nie nadaję. A mimo to, ty wciąż ze mną gadasz i pomagasz mi, kiedy jestem zalany. Masz siłę dźwignąć moje wielkie cielsko, nie straszne ci moje beznadziejne gadanie i użalanie się nad sobą. Musi być jakiś powód, dlaczego to robisz.
- Może kiedyś ci opowiem. Ale pewno nie wtedy, kiedy będziesz w takim stanie – odparła. – Gotowe. Lepiej się teraz połóż i odpocznij. Sportowiec nie może sobie pozwolić na zawalanie nocy.
- Przepraszam cię.
- Daj spokój. Lubię pomagać innym. Uważaj na siebie, Michał.
- Dziękuję.
- Dobranoc.
- Dobranoc. 

__________
Boże, co za gniot! Nie cierpię tego rozdziału i przykro mi, że musicie go czytać :P
Nie mam zapasu, więc kolejny rozdział może się ukazać z niemałym opóźnieniem. Ale postaram się nie nawalić. A jeśli macie ochotę na coś nowego w moim wykonaniu to zapraszam Was na nowego bloga - TUTAJ

11 komentarzy:

  1. Marudzisz.. rozdział bardzo fajny.. : ) Czekam na kolejny. ; D

    OdpowiedzUsuń
  2. No to myślałam ze Michał już się tak serio wziął za siebie, ale widać ze nie daje sobie z tym wszystkim rady, skoro znów ucieka w alkohol. Zastanawia mnie tak samo jak Michała dlaczego Magda mu cały czas pomaga, ale to dobrze że to robi. I nie gadaj mi tutaj ze ten rozdział jest zły, bo jest świetny;) Czekam oczywiście na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Michał musi się jakoś ogarnąć, alkohol nic w takich sytuacjach nie pomaga... Ok poczujesz się lepiej na kilka godzin, ale co potem? Problemy się same nie rozwiążą.
    Magda ma jeszcze jakiś ukryty motyw dlaczego mu pomaga? Jestem tego bardzo ciekawa. Rozdział świetny i czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Michał, Michał , a ja myślałam, że coś ta rozmowa Ci dała, a jednak się pomyliłam. Nadal zatapiasz smutki w alkoholu. Dobrze wiemy, że picie nie rozwiąże twoich problemów, a tylko je skomplikuje. Oj Michał , Michał. I tylko sąsiadka ratuje Cię z opresji i patrzy na Twój opłakany stan. A ty potem znowu będziesz się tłumaczył i będzie ci wstyd.
    Mam nadzieję, że Michał się w końcu obudzi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Niby jest lepiej a jednak nie do końca ..Może pani psycholog pomoże Michałowi...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja myślałam, że teraz Michał się ogarnie i wszystko będzie dobrze, a tu taka niespodzianka.. Mam nadzieje, że Magda mu pomoże wyplątać się z tych problemów. Czekam na nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ej! Dlaczego pomyślał o Wiktorii, a nie o Magdzie? Magda bardziej nadaje się na towarzyszkę jego życia. Niech się nad tym dobrze zastanowi. Z jednej strony chcę, żeby udało mu się zaadoptować Enzo, ale z drugiej mam pewne wątpliwości. Już drugi raz się tak schlał. Mam nadzieję, że on nie ma z tym problemu, bo jeśli ma, to nie nadawałby się na ojca dla Enzo. Właśnie, czemu Magda mu tak pomaga? Tak po prostu z dobroci serca? Haha. Zadał jej dobre pytanie. A odpowiedź brzmi tak, on jej się podoba xd Przynajmniej mam taką nadzieję.

    OdpowiedzUsuń
  8. I Michał znowu trochę się zbłaźnił xD Na szczęście Magda jest wyrozumiał ;) Miło, że może on liczyć na jej wsparcie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. W końcu nadrobiłam zaległości u Ciebie ;) Bardzo mi się ten rozdział podoba :) Coś mi się wydaje, że Michał i Magda (nie Wiktoria) mogli by stworzyć dom dla małego Enzo :)
    Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Kolejny ciekawy rozdział. Z lekkim opóźnieniem jestem. I mam pytanie: co z milosna-karuzela? Mogę prosić o odpowiedz na wywiaderze? Marta (niepytaj)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wydawało mi się, że po tym wysprzątaniu całego mieszkania i rozmowach o adopcji małego Enzo, Michał nie będzie już odwalał takich numerów z alkoholem jak ten powyżej, ale jak widać chyba jeszcze wszystkiego nie uporządkował w swoim życiu.
    Najpierw pomaga mu Magda, potem pojawia się Wiktoria z jego portfelem, później znów Magda... Tylko która ma "szansę" zostać przyszłą żoną Michała? ;>
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń