Cóż… Michał nie miał prawa jazdy,
bo je zgubił i teraz nie mógł nigdzie pojechać. Na spacery raczej też nie miał
ochoty, bo nie przepadał za samotnym spacerowaniem ulicami Bełchatowa.
Pozostało mu siedzenie w domu, gapienie się w migające na ekranie obrazki,
jedzenie chińskiego jedzenia i użalanie się nad własnym losem.
Ale przecież to wcale nie musiało
tak wyglądać!
Rozejrzał się wokoło i stwierdził,
że nie wytrzyma dłużej w takim bałaganie. Mieszkanie wymagało generalnego
sprzątania. Brudne ubrania natychmiast powinny wylądować w pralce, naczynia w
szafkach, okna potrzebowały mycia, bo były niemalże czarne. Kiedy tylko
zapanuje porządek, to od razu przyjemniej się zrobi. Jaśniej, przytulniej i być
może polepszy się także jego samopoczucie.
Zakasał rękawy, włączył muzykę
swojej ulubionej kapeli Sex Pistols i dzierżąc w dłoniach ścierki, mopy,
wiaderka, płyny do czyszczenia przeróżnych powierzchni, wyzwał wojnę brudowi i
nieporządkowi. Michał był twardym zawodnikiem (nie tylko na boisku), co
udowodnił już niejednokrotnie i żadne wyzwanie nie było dla niego zbyt trudne.
Pomęczy się, nadręczy, parę razy złapie go dołek i ogólne zwątpienie, ale
dotrwa do końca. Pokona wszystkie przeciwności i uprzątnie mieszkanie, które
będzie tylko początkiem generalnego sprzątania w jego życiu.
Po ponad dwóch godzinach mógł
stwierdzić, że mieszkanie wygląda całkiem przyzwoicie. Były jeszcze drobne
szczegóły do poprawki, ale nie miał już na nie siły. I musiał przyznać, że ma
całkiem ładne gniazdko. Wystrój był typowo męski: prosty, minimalistyczny i
bardzo neutralny. Żadnych kwiatków, żadnych kolorowych wazonów, brak firanek i
innych ozdób. Miał puste półki ozdobione jedynie książkami, płytami, pamiątkami
z podróży oraz medalami i pucharami, które zdobył.
Michał, zadowolony z siebie, od
razu postanowił wziąć gorącą kąpiel w swojej czystej wannie, która wyglądała
jak nowa. Zazwyczaj brał szybkie prysznice niewymagające zbyt wielkiej oprawy,
ale tym razem uznał, że kilka minut leniuchowania w ciepłej wodzie mu się
przyda.
I nie mylił się, bowiem potem czuł
się jak nowonarodzony!
Wychodząc z łazienki usłyszał
dzwonek do drzwi. Pomyślał, że to Mariusz. Ucieszył się, bo już zaczął
wyobrażać sobie zdziwioną minę przyjaciela, kiedy ten zobaczy jego posprzątanie
mieszkanie. Niejednokrotnie powtarzał, że przydałaby mu się pokojówka, i że jak
Michał sobie życzy, to on chętnie mu pomoże. Ale zawsze odpowiedzieć była
negatywna. Winiar wziął się za to sam i był z siebie cholernie dumny.
Z wielkim uśmiechem otworzył
drzwi, ale zamiast przyjaciela ujrzał wysoką, bardzo ładną dziewczynę o
ognistych włosach. Michał zarumienił się. Było mu strasznie niezręcznie, bowiem
stał przed nią w samym ręczniku owiniętym wokół bioder.
- S-słucham… – wyjąkał, próbując
zasłonić nagi tors rękoma, ale nijak mu to wychodziło.
- Dzień dobry. Nazywam się
Wiktoria Zamojska. Wczoraj chyba znalazłam pana zgubę – rzekła, wyciągając z
torebki czarny portfel należący do Michała.
- O Matko! Jak dobrze. Kurczę, a
już tak się martwiłem tym załatwianiem wszystkiego od nowa. Dzięki Bogu!
- Proszę sprawdzić, czy nic nie
zginęło – powiedziała z miłym uśmiechem.
Idąc za jej poradą Michał
przejrzał wszystkie przegródki i odnalazł w nich wszystko to, czego szukał. Nic
nie zginęło. Ogromny kamień spadł mu z serca.
Winiar wyjął z portfela całą
gotówkę, która się w nim znajdowała i wręczył ją dziewczynie.
- Ależ nie trzeba. Nie mogę wziąć
od pana pieniędzy.
- Ale znaleźne się należy.
- Naprawdę nie trzeba. Cieszę się,
że mogłam pomóc. W końcu jest pan ważny dla tego miasta i wszystkich fanów w
Polsce. To dla mnie zaszczyt, że mogłam pana poznać i oddać zgubę. Nie będę
przeszkadzać, bo widzę, że jest pan zajęty. Do widzenia – powiedziała,
lustrując jego nisko zawieszony ręcznik oraz mokre, umięśnione ciało.
- Proszę zaczekać! Bardzo dziękuję
za fatygę. Mimo wszystko nalegam… Chciałbym się pani jakoś odwdzięczyć. Może
kawa?
- Z chęcią. Uwielbiam kawę.
- Ma pani czas?
- Teraz?
Michał pokiwał głową z szerokim
uśmiechem.
- W porządku – odparła, a Michał
uchylił dla niej szerzej drzwi.
- Proszę się rozgościć –
powiedział, wprowadzając ją do salonu. – Nastawię wodę, ubiorę się i zaraz do
pani wracam. Minutka, okay?
- Proszę się nie śpieszyć. Nie
ucieknę – zażartowała.
Michał był tak uradowany, że
zapomniał o całym bożym świecie. Pojawienie się tej dziewczyny wraz z jego
portfelem zaoszczędziło mu wiele fatygi. Teraz mógł jeździć na treningi własnym
samochodem, a nie liczyć na łaskę i pomoc przyjaciela, który tylko nadrabiał
drogi, aby go podwieźć.
- Jejku, jak dobrze, że posprzątałem
dzisiaj to mieszkanie – powiedział, patrząc w lustro i nakładając na twarz płyn
po goleniu. – Byłaby wstyd, jak stąd do Szczecina.
Zaraz potem znów był w
towarzystwie nieznajomego rudzielca.
- Jaką kawę pani pije? – zapytał,
przygotowując kubki.
- Czarną. I proszę nie mówić do
mnie tak oficjalnie. Jestem Wiktoria – powiedziała, wyciągając w jego stronę
dłoń.
- Michał.
- Masz bardzo ładne mieszkanie. –
Wiki zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu. Było schludne i przyjemne. Zawsze
miała zupełnie inne wyobrażenie o męskich mieszkaniach. Gdyby nie wyczytała w
Internecie, że pół roku temu Winiarski się rozwiódł, to w życiu by nie
powiedziała, że ten dom należy do samotnego mężczyzny. – Największe wrażenie
robi kolekcja twoich nagród. Okazale to wygląda.
- Tak, całkiem sporo mi się tego
nazbierało. Od dziesięciu lat zawodowo gram w siatkówkę, każdego roku jest
kilka, a nawet kilkanaście nagród do zgarnięcia, więc powoli sobie
kolekcjonuję. Proszę – rzekł, wręczając jej kubek z kawą. – Jednak brakuje mi
tego najważniejszego medalu. Szansa na jego zdobycie była w tym roku, no ale…
Nie wyszło. – Na samo wspomnienie Igrzysk Olimpijskich kręciła mu się łza w
oku.
- Jeszcze będziesz mieć szansę.
Jestem o tym przekonana.
- A czym ty się zajmujesz?
- Studiuję na wydziale mody i
stylu.
- Ooo! Interesujące. Od razu to po
tobie widać. Masz super strój.
- Dziękuję – odpowiedziała z
uśmiechem.
Pomimo tego, że Michał i Wiktoria
byli sobie zupełnie obcy, to rozmowa im się kleiła. Rozmawiali głównie o swoich
zajęciach, pracy, hobby. Okazało się, że Wiktoria jest wielką fanką siatkówki,
która marzyła o spotkaniu swojego idola, którym był Michał. Jego ta historia
nie przekonała do końca, ale chcąc być miłym przytakiwał i ciągle powtarzał, że
się nie spodziewał i dziękował za wszystkie pochwały.
- Podoba mi się kolor twoich
włosów. Czynią z ciebie bardzo charakterystyczną i charyzmatyczną postać. Nie
znam wielu kobiet z tak płomiennymi włosami.
- Rudy nie jest popularny, ale ja
jestem z niego dumna. Dzięki niemu czuję się wyjątkowa.
- I słusznie – przytaknął z
uśmiechem.
- Ty także możesz czuć się
wyjątkowy.
- Ja? A to niby dlaczego? Jestem
zwykłym facetem. Jednym z wielu. Może jedynie przez wzrost przyciągam uwagę,
ale jestem pewien, że jakbym nie był siatkarzem, to nikt nie zwróciłby na mnie
uwagi.
- Żartujesz? Jesteś bardzo
przystojny. Ja uważam, że to nie wzrost jest największym twoim atutem. Oczy nim
są.
- Tak… Wiele słyszałem na ich
temat. Dziewczyny za nimi szaleją – zaśmiał się z niedowierzaniem, że naprawdę
to powiedział. Nie chciał wyjść na zarozumiałego i zbyt pewnego siebie. Jednak
już nie mógł cofnąć czasu. Przybrał głupkowatą minę i udawał, że wszystko jest
w porządku.
- Mam szczęście, że mogę im się
przyjrzeć z tak bliska. Emanuje z nich takie… dobro.
„Bo masz dobre oczy” – te słowa odbijały się w jego głowie niczym
echo. Michał przypominał sobie ostatnią wizytę Skry Bełchatów w Domu Dziecka,
przypomniał sobie małego, czarnoskórego chłopczyka, który nie spuszczał z niego
oka. Opiekunka stwierdziła, że Michał zrobił wrażenie na Enzo, który pod koniec
wizyty podszedł do Winiara i powiedział mu, że ma dobre oczy. Czy to był jakiś znak?
- Halo? Jesteś tam? – Michał
chwilowo odpłynął i pogrążył się w swoich myślach, jednak wesoła postać rudej
dziewczyny szybko przywróciła go do rzeczywistości. Uśmiechnął się nieśmiało i
przeprosił za swoje zachowanie. – Niestety pora na mnie. Mam jeszcze kilka
rzeczy do załatwienia na mieście. Było mi bardzo miło. Dziękuję za to
popołudnie.
- To ja dziękuję. Cieszę się, że
na świecie są jeszcze tacy uczciwi ludzie jak ty.
- Drobiazg. Cała przyjemność po
mojej stronie. W końcu nie codziennie ma się możliwość wypicia kawy w
towarzystwie swojego idola i najlepszego polskiego siatkarza w jednym.
- Oh, przestań już, bo się zarumienię
– zaśmiał się. – Może moglibyśmy powtórzyć nasze spotkanie, co? – zapytał
nieśmiało.
- Bardzo chętnie – odparła i
zapisała mu na kartce numer telefonu. – Zadzwoń.
- Na pewno. Jeszcze raz bardzo
dziękuję.
- Do zobaczenia, Michał.
- Do zobaczenia.
- Dzień dobry – powiedział na
widok znajomej opiekunki. – Pamięta mnie pani?
- Oczywiście. Jest pan jednym z
siatkarzy, którzy niedawno nas odwiedzili. Co pana do nas sprowadza?
- Chciałbym przez chwilkę z panią
porozmawiać na temat tego małego, czarnoskórego chłopca.
- Czemu mnie to nie dziwi? Cóż…
Zapraszam – powiedziała, wskazując mu salkę, w której bawiły się małe dzieci.
Zajęli miejsce przy niewielkim
stoliku, wokół którego bawiły się dziewczynki.
- Bardzo dużo mi pani o nim
opowiadała i muszę się przyznać, że ciągle o nim myślę. Zwłaszcza o tym, co mi
powiedział.
- Nie rozumiem. Sądziłam, że Enzo
stał z boku i tylko się przyglądał. On nigdy nie zagaduje obcych.
- Rzucił drobną aluzję dotyczącą
moich oczu. Mam wrażenie, że miało to jakieś głębsze znaczenie, że dostrzegł we
mnie coś specjalnego. Coś, co być może spowoduje, że go polubię.
- Obawiam się, że Enzo pana
wybrał.
- Co to znaczy?
- Wie pan… Mamy tutaj do czynienia
z wieloma opuszczonymi dzieciakami, które pragną choć odrobiny uczucia.
Wierzymy, że dzieci wybierają sobie rodziców, bo widzą w nich to, czego
potrzebują: dobro, wrażliwość, miłość. Zazwyczaj się nie mylą i wówczas stają
się pełnoprawnymi członkami rodzin. Enzo do tej pory nikogo sobie nie wybrał.
Był przekazywany z rąk do rąk, bo wzbudzał zainteresowanie, ale w tym nie było
uczuć.
- Ale ja nie mogę być jego
rodzicem. Jestem samotnym mężczyzną po rozwodzie, mam niewygodną pracę bez
ustalonych godzin, nie umiem gotować ani zadbać o mieszkanie. Nie nadaję się na
ojca. Czy możemy mu to jakoś zręcznie wytłumaczyć?
- Możemy spróbować. W zasadzie nie
mamy wyjścia.
- Będzie mu przykro, prawda?
- Zapewne. Jednak nie możemy
nikogo uszczęśliwiać na siłę.
- Mówi pani o mnie? Proszę mi
wierzyć, że byłbym najszczęśliwszym facetem na świecie jakbym mógł zabrać choć
jedno dziecko z tego małego piekiełka, ale przecież nikt mi nie przyzna
dziecka. Mężczyznom trudno jest o prawa do własnych dzieci, a co dopiero do
adoptowanych.
- Prawo ostatnio bardzo się
zmieniło. Myślę, że przy odrobinie chęci, mógłby być pan opiekunem Enzo.
- To jest śmieszne – powiedział,
bezradnie rozkładając ręce. – Czy pani siebie słyszy?
- Tak. Jeśli ma pan mieszkanie,
stałe dochody oraz towarzyszkę życia, która zgodziłaby się pana poślubić, to
już w przyszłym roku mogliby państwo stać się rodzicami Enzo.
- I tu jest problem. Ja nie mam
żadnej towarzyski. I nie zanosi się na to – powiedział, wstając z miejsca.
Nagle przyszło mu do głowy pewne pytanie. – Myśli pani, że nadawałbym się na
ojca? Gdybym znalazł odpowiednią kobietę…
- Oczywiście. Proces adopcji trwa
kilka miesięcy. Zresztą żona wcale nie jest konieczna. Jest mile widziana, ale
wie pan… Najważniejsze, aby to pan miał dobry kontakt z dzieckiem, a zanosi
się, że tak właśnie będzie.
- Skąd pani to wie?
Kobieta skinęła głową i kierunku
ogrodu, gdzie bawiły się dzieci. Zza dużej szyby Michałowi przyglądał się
czarnoskóry człowieczek z burzą loczków na głowie. Winiar posłał mu nieśmiały
uśmiech, co trzylatek natychmiast odwzajemnił.
- Mogę z nim porozmawiać?
- Oczywiście.
Stawiając małe, nieśmiałe kroki,
Michał skierował się ku Enzo. Chłopiec nie ruszył się nawet o milimetr i z
zainteresowaniem wpatrywał się w siatkarza.
- Cześć, jak się masz? – zapytał.
- Dobrze.
- Fajną masz piłkę – powiedział,
zauważając żółto-niebieską kulę trzymaną przez chłopca. – Lubisz siatkówkę?
- Nie wiem, co to – odparł bez
zawahania. – To piłka od ciebie, pamiętasz? Zostawiłeś ją na mojej półce –
dodał i paluszkiem pokazał na drewniany regał stojący w głębi dużej świetlicy.
Michał nie miał pojęcia o czym
mówił Enzo. Przeszukiwał szufladki swojej pamięci w poszukiwaniu jakiś znaków,
wspomnień z ostatniej wizyty Skry w tym miejscu. Rzeczywiście przynieśli sporo
piłek i zabawek, ale wszystkie były w obiegu.
I wówczas ujrzał obraz wyłaniający
się jak zza mgły. Usłyszał głos kolegów, Paweł go zawołał, oznajmił, że idą do
ogrodu pograć i Michał odruchowo odłożył trzymaną piłkę na półkę. Jednak nigdy
nie przypuszczałby nawet, że jest ona przypisana do konkretnego dzieciaka.
- To dlatego tak mnie lubisz? –
zapytał drżącym głosem, obawiając się odpowiedzi czarnoskórego chłopczyka.
- Nigdy nie miałem tutaj nic na
własność. A ta piłka jest od ciebie. Dla mnie. Tylko dla mnie.
Michał spuścił wzrok. Do oczodołów
napływały mu łzy, bo nie umiał przetrawić słów tego małego dziecka. Trzylatek
opowiada rzeczy, które nikomu nie powinny się zdarzyć. Dzieci mają własne
misie, samochodziki, grzechotki, a on nie miał nic. Miał jedną piłkę, którą
dostał zaledwie kilka dni wcześniej i którą traktował jak najcenniejszy skarb
świata. Tulił ją, mył, całował i rozmawiał z nią jak z najlepszym przyjacielem.
Michał bez słowa chwycił Ezno w
ramiona i podarował mu najszczerszy, najbardziej czuły i kochający uścisk na
jaki było go stać.
Mało się nie popłakałam.. naprawdę świetny rozdział, czekam na kolejny.. : )
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się przy fragmencie z Enzo,biedne dziecko....
OdpowiedzUsuńMichał odzyskał zgubę i przy okazji poznał nową dziewczynę, całkiem nieźle mu idzie. Ten fragment z Enzo był uroczy, jestem strasznie ciekawa czy Michał w końcu zaadoptuję tego malucha.
OdpowiedzUsuńuwielbiam Cię za pomysł "poruszenia" przypadku Enzo! jest mnóstwo takich dzieciaków, a nie wszyscy sobie zdają z tego sprawę. Twoje opowiadanie, nie dość, że jest o moim ulubionym siatkarzu, to w dodatku jest meega życiowe :)
OdpowiedzUsuńbuziaki!
Dobrze, że Winiar powolutku wychodzi na prostą. Przynajmniej mogę być spokojna, że już nie będzie bardziej się staczał. Podobno zmiany w swoim życiu bardzo często zaczynamy od porządków w naszym domu. Tak i jest w przypadku Michała. Teraz już będzie tylko lepiej :)
OdpowiedzUsuńMam pewną teorię na temat poruszenia tematu tej adopcji, ale zostawię to dla siebie, to będzie moja słodka tajemnicza :) A za jakiś czas mam nadzieję, dowiem się czy się myliłam czy nie:)
A co do Wiktori, to może pomyliła się, co do jej osoby :)
I Enzo, którego życia nie rozpieszcza. I ten fragment o tym jak ta piłka była dla niego ważna, wzruszyłam się. :)
Cieszę się, że Michał zabrał się za siebie i swoje mieszkania. To na pewno wiele mu dało! Spotkanie z rudowłosą było sympatyczne, więc mogliby je powtórzyć :) A co do spotkania z Enzo.. Po prostu piękne :) Czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńMichał w końcu się trochę otrząsnął, już posprzątał mieszkanie, i na odzyskał zgubę przy czym poznał Wiktorię wydaje się być fajna. Wzruszający był ten fragment z Enzo. Ciekawe czy Michał go zaadoptuje. Do kolejnego ;)
OdpowiedzUsuńBiedny Enzo. Pewnie trudno będzie mu zrozumieć, że Michał nie może go zaadoptować. No, przynajmniej na razie. Ale mam nadzieję, że niebawem się to zmieni i że on zdecyduje się zostać ojcem. Enzo na pewno byłby szczęśliwy. W końcu znalazłby kogoś, kto go pokocha. Ten chłopczyk tego potrzebuje. Mam tylko nadzieję, że to nie z Wiktorią zwiąże się Michał. Liczę, że jego wybranką zostanie Magda. Wiktorii jakoś nie lubię, bo wydaje mi się, że ona chce go upolować tylko dlatego, że jest sławny.
OdpowiedzUsuńtakim ludziom jak Winiar powinni przyznawać dzieci bez żadnego ale... chociaż z czasem u niego kiepsko... czyżby ta rudowłosa piękność została w opowiadaniu na dłużej ? ^^
OdpowiedzUsuńRelacja Michała i Enzo jest słodka :)Mam nadzieję, że Winiar zdecyduje się na adopcję i uda mu się uzyskać opiekę nad małym.
OdpowiedzUsuń