17 listopada 2012

04. Początki dobrego


Cóż… Michał nie miał prawa jazdy, bo je zgubił i teraz nie mógł nigdzie pojechać. Na spacery raczej też nie miał ochoty, bo nie przepadał za samotnym spacerowaniem ulicami Bełchatowa. Pozostało mu siedzenie w domu, gapienie się w migające na ekranie obrazki, jedzenie chińskiego jedzenia i użalanie się nad własnym losem.
Ale przecież to wcale nie musiało tak wyglądać!
Rozejrzał się wokoło i stwierdził, że nie wytrzyma dłużej w takim bałaganie. Mieszkanie wymagało generalnego sprzątania. Brudne ubrania natychmiast powinny wylądować w pralce, naczynia w szafkach, okna potrzebowały mycia, bo były niemalże czarne. Kiedy tylko zapanuje porządek, to od razu przyjemniej się zrobi. Jaśniej, przytulniej i być może polepszy się także jego samopoczucie.
Zakasał rękawy, włączył muzykę swojej ulubionej kapeli Sex Pistols i dzierżąc w dłoniach ścierki, mopy, wiaderka, płyny do czyszczenia przeróżnych powierzchni, wyzwał wojnę brudowi i nieporządkowi. Michał był twardym zawodnikiem (nie tylko na boisku), co udowodnił już niejednokrotnie i żadne wyzwanie nie było dla niego zbyt trudne. Pomęczy się, nadręczy, parę razy złapie go dołek i ogólne zwątpienie, ale dotrwa do końca. Pokona wszystkie przeciwności i uprzątnie mieszkanie, które będzie tylko początkiem generalnego sprzątania w jego życiu.
Po ponad dwóch godzinach mógł stwierdzić, że mieszkanie wygląda całkiem przyzwoicie. Były jeszcze drobne szczegóły do poprawki, ale nie miał już na nie siły. I musiał przyznać, że ma całkiem ładne gniazdko. Wystrój był typowo męski: prosty, minimalistyczny i bardzo neutralny. Żadnych kwiatków, żadnych kolorowych wazonów, brak firanek i innych ozdób. Miał puste półki ozdobione jedynie książkami, płytami, pamiątkami z podróży oraz medalami i pucharami, które zdobył.
Michał, zadowolony z siebie, od razu postanowił wziąć gorącą kąpiel w swojej czystej wannie, która wyglądała jak nowa. Zazwyczaj brał szybkie prysznice niewymagające zbyt wielkiej oprawy, ale tym razem uznał, że kilka minut leniuchowania w ciepłej wodzie mu się przyda.
I nie mylił się, bowiem potem czuł się jak nowonarodzony!
Wychodząc z łazienki usłyszał dzwonek do drzwi. Pomyślał, że to Mariusz. Ucieszył się, bo już zaczął wyobrażać sobie zdziwioną minę przyjaciela, kiedy ten zobaczy jego posprzątanie mieszkanie. Niejednokrotnie powtarzał, że przydałaby mu się pokojówka, i że jak Michał sobie życzy, to on chętnie mu pomoże. Ale zawsze odpowiedzieć była negatywna. Winiar wziął się za to sam i był z siebie cholernie dumny.
Z wielkim uśmiechem otworzył drzwi, ale zamiast przyjaciela ujrzał wysoką, bardzo ładną dziewczynę o ognistych włosach. Michał zarumienił się. Było mu strasznie niezręcznie, bowiem stał przed nią w samym ręczniku owiniętym wokół bioder.
- S-słucham… – wyjąkał, próbując zasłonić nagi tors rękoma, ale nijak mu to wychodziło.
- Dzień dobry. Nazywam się Wiktoria Zamojska. Wczoraj chyba znalazłam pana zgubę – rzekła, wyciągając z torebki czarny portfel należący do Michała.
- O Matko! Jak dobrze. Kurczę, a już tak się martwiłem tym załatwianiem wszystkiego od nowa. Dzięki Bogu!
- Proszę sprawdzić, czy nic nie zginęło – powiedziała z miłym uśmiechem.
Idąc za jej poradą Michał przejrzał wszystkie przegródki i odnalazł w nich wszystko to, czego szukał. Nic nie zginęło. Ogromny kamień spadł mu z serca.
Winiar wyjął z portfela całą gotówkę, która się w nim znajdowała i wręczył ją dziewczynie.
- Ależ nie trzeba. Nie mogę wziąć od pana pieniędzy.
- Ale znaleźne się należy.
- Naprawdę nie trzeba. Cieszę się, że mogłam pomóc. W końcu jest pan ważny dla tego miasta i wszystkich fanów w Polsce. To dla mnie zaszczyt, że mogłam pana poznać i oddać zgubę. Nie będę przeszkadzać, bo widzę, że jest pan zajęty. Do widzenia – powiedziała, lustrując jego nisko zawieszony ręcznik oraz mokre, umięśnione ciało.
- Proszę zaczekać! Bardzo dziękuję za fatygę. Mimo wszystko nalegam… Chciałbym się pani jakoś odwdzięczyć. Może kawa?
- Z chęcią. Uwielbiam kawę.
- Ma pani czas?
- Teraz?
Michał pokiwał głową z szerokim uśmiechem.
- W porządku – odparła, a Michał uchylił dla niej szerzej drzwi.
- Proszę się rozgościć – powiedział, wprowadzając ją do salonu. – Nastawię wodę, ubiorę się i zaraz do pani wracam. Minutka, okay?
- Proszę się nie śpieszyć. Nie ucieknę – zażartowała.
Michał był tak uradowany, że zapomniał o całym bożym świecie. Pojawienie się tej dziewczyny wraz z jego portfelem zaoszczędziło mu wiele fatygi. Teraz mógł jeździć na treningi własnym samochodem, a nie liczyć na łaskę i pomoc przyjaciela, który tylko nadrabiał drogi, aby go podwieźć.
- Jejku, jak dobrze, że posprzątałem dzisiaj to mieszkanie – powiedział, patrząc w lustro i nakładając na twarz płyn po goleniu. – Byłaby wstyd, jak stąd do Szczecina.
Zaraz potem znów był w towarzystwie nieznajomego rudzielca.
- Jaką kawę pani pije? – zapytał, przygotowując kubki.
- Czarną. I proszę nie mówić do mnie tak oficjalnie. Jestem Wiktoria – powiedziała, wyciągając w jego stronę dłoń.
- Michał.
- Masz bardzo ładne mieszkanie. – Wiki zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu. Było schludne i przyjemne. Zawsze miała zupełnie inne wyobrażenie o męskich mieszkaniach. Gdyby nie wyczytała w Internecie, że pół roku temu Winiarski się rozwiódł, to w życiu by nie powiedziała, że ten dom należy do samotnego mężczyzny. – Największe wrażenie robi kolekcja twoich nagród. Okazale to wygląda.
- Tak, całkiem sporo mi się tego nazbierało. Od dziesięciu lat zawodowo gram w siatkówkę, każdego roku jest kilka, a nawet kilkanaście nagród do zgarnięcia, więc powoli sobie kolekcjonuję. Proszę – rzekł, wręczając jej kubek z kawą. – Jednak brakuje mi tego najważniejszego medalu. Szansa na jego zdobycie była w tym roku, no ale… Nie wyszło. – Na samo wspomnienie Igrzysk Olimpijskich kręciła mu się łza w oku.
- Jeszcze będziesz mieć szansę. Jestem o tym przekonana.
- A czym ty się zajmujesz?
- Studiuję na wydziale mody i stylu.
- Ooo! Interesujące. Od razu to po tobie widać. Masz super strój.
- Dziękuję – odpowiedziała z uśmiechem.
Pomimo tego, że Michał i Wiktoria byli sobie zupełnie obcy, to rozmowa im się kleiła. Rozmawiali głównie o swoich zajęciach, pracy, hobby. Okazało się, że Wiktoria jest wielką fanką siatkówki, która marzyła o spotkaniu swojego idola, którym był Michał. Jego ta historia nie przekonała do końca, ale chcąc być miłym przytakiwał i ciągle powtarzał, że się nie spodziewał i dziękował za wszystkie pochwały.
- Podoba mi się kolor twoich włosów. Czynią z ciebie bardzo charakterystyczną i charyzmatyczną postać. Nie znam wielu kobiet z tak płomiennymi włosami.
- Rudy nie jest popularny, ale ja jestem z niego dumna. Dzięki niemu czuję się wyjątkowa.
- I słusznie – przytaknął z uśmiechem.
- Ty także możesz czuć się wyjątkowy.
- Ja? A to niby dlaczego? Jestem zwykłym facetem. Jednym z wielu. Może jedynie przez wzrost przyciągam uwagę, ale jestem pewien, że jakbym nie był siatkarzem, to nikt nie zwróciłby na mnie uwagi.
- Żartujesz? Jesteś bardzo przystojny. Ja uważam, że to nie wzrost jest największym twoim atutem. Oczy nim są.
- Tak… Wiele słyszałem na ich temat. Dziewczyny za nimi szaleją – zaśmiał się z niedowierzaniem, że naprawdę to powiedział. Nie chciał wyjść na zarozumiałego i zbyt pewnego siebie. Jednak już nie mógł cofnąć czasu. Przybrał głupkowatą minę i udawał, że wszystko jest w porządku.
- Mam szczęście, że mogę im się przyjrzeć z tak bliska. Emanuje z nich takie… dobro.
„Bo masz dobre oczy” – te słowa odbijały się w jego głowie niczym echo. Michał przypominał sobie ostatnią wizytę Skry Bełchatów w Domu Dziecka, przypomniał sobie małego, czarnoskórego chłopczyka, który nie spuszczał z niego oka. Opiekunka stwierdziła, że Michał zrobił wrażenie na Enzo, który pod koniec wizyty podszedł do Winiara i powiedział mu, że ma dobre oczy. Czy to był jakiś znak?
- Halo? Jesteś tam? – Michał chwilowo odpłynął i pogrążył się w swoich myślach, jednak wesoła postać rudej dziewczyny szybko przywróciła go do rzeczywistości. Uśmiechnął się nieśmiało i przeprosił za swoje zachowanie. – Niestety pora na mnie. Mam jeszcze kilka rzeczy do załatwienia na mieście. Było mi bardzo miło. Dziękuję za to popołudnie.
- To ja dziękuję. Cieszę się, że na świecie są jeszcze tacy uczciwi ludzie jak ty.
- Drobiazg. Cała przyjemność po mojej stronie. W końcu nie codziennie ma się możliwość wypicia kawy w towarzystwie swojego idola i najlepszego polskiego siatkarza w jednym.
- Oh, przestań już, bo się zarumienię – zaśmiał się. – Może moglibyśmy powtórzyć nasze spotkanie, co? – zapytał nieśmiało.
- Bardzo chętnie – odparła i zapisała mu na kartce numer telefonu. – Zadzwoń.
- Na pewno. Jeszcze raz bardzo dziękuję.
- Do zobaczenia, Michał.
- Do zobaczenia.

- Dzień dobry – powiedział na widok znajomej opiekunki. – Pamięta mnie pani?
- Oczywiście. Jest pan jednym z siatkarzy, którzy niedawno nas odwiedzili. Co pana do nas sprowadza?
- Chciałbym przez chwilkę z panią porozmawiać na temat tego małego, czarnoskórego chłopca.
- Czemu mnie to nie dziwi? Cóż… Zapraszam – powiedziała, wskazując mu salkę, w której bawiły się małe dzieci.
Zajęli miejsce przy niewielkim stoliku, wokół którego bawiły się dziewczynki.
- Bardzo dużo mi pani o nim opowiadała i muszę się przyznać, że ciągle o nim myślę. Zwłaszcza o tym, co mi powiedział.
- Nie rozumiem. Sądziłam, że Enzo stał z boku i tylko się przyglądał. On nigdy nie zagaduje obcych.
- Rzucił drobną aluzję dotyczącą moich oczu. Mam wrażenie, że miało to jakieś głębsze znaczenie, że dostrzegł we mnie coś specjalnego. Coś, co być może spowoduje, że go polubię.
- Obawiam się, że Enzo pana wybrał.
- Co to znaczy?
- Wie pan… Mamy tutaj do czynienia z wieloma opuszczonymi dzieciakami, które pragną choć odrobiny uczucia. Wierzymy, że dzieci wybierają sobie rodziców, bo widzą w nich to, czego potrzebują: dobro, wrażliwość, miłość. Zazwyczaj się nie mylą i wówczas stają się pełnoprawnymi członkami rodzin. Enzo do tej pory nikogo sobie nie wybrał. Był przekazywany z rąk do rąk, bo wzbudzał zainteresowanie, ale w tym nie było uczuć.
- Ale ja nie mogę być jego rodzicem. Jestem samotnym mężczyzną po rozwodzie, mam niewygodną pracę bez ustalonych godzin, nie umiem gotować ani zadbać o mieszkanie. Nie nadaję się na ojca. Czy możemy mu to jakoś zręcznie wytłumaczyć?
- Możemy spróbować. W zasadzie nie mamy wyjścia.
- Będzie mu przykro, prawda?
- Zapewne. Jednak nie możemy nikogo uszczęśliwiać na siłę.
- Mówi pani o mnie? Proszę mi wierzyć, że byłbym najszczęśliwszym facetem na świecie jakbym mógł zabrać choć jedno dziecko z tego małego piekiełka, ale przecież nikt mi nie przyzna dziecka. Mężczyznom trudno jest o prawa do własnych dzieci, a co dopiero do adoptowanych.
- Prawo ostatnio bardzo się zmieniło. Myślę, że przy odrobinie chęci, mógłby być pan opiekunem Enzo.
- To jest śmieszne – powiedział, bezradnie rozkładając ręce. – Czy pani siebie słyszy?
- Tak. Jeśli ma pan mieszkanie, stałe dochody oraz towarzyszkę życia, która zgodziłaby się pana poślubić, to już w przyszłym roku mogliby państwo stać się rodzicami Enzo.
- I tu jest problem. Ja nie mam żadnej towarzyski. I nie zanosi się na to – powiedział, wstając z miejsca. Nagle przyszło mu do głowy pewne pytanie. – Myśli pani, że nadawałbym się na ojca? Gdybym znalazł odpowiednią kobietę…
- Oczywiście. Proces adopcji trwa kilka miesięcy. Zresztą żona wcale nie jest konieczna. Jest mile widziana, ale wie pan… Najważniejsze, aby to pan miał dobry kontakt z dzieckiem, a zanosi się, że tak właśnie będzie.
- Skąd pani to wie?
Kobieta skinęła głową i kierunku ogrodu, gdzie bawiły się dzieci. Zza dużej szyby Michałowi przyglądał się czarnoskóry człowieczek z burzą loczków na głowie. Winiar posłał mu nieśmiały uśmiech, co trzylatek natychmiast odwzajemnił.
- Mogę z nim porozmawiać?
- Oczywiście.
Stawiając małe, nieśmiałe kroki, Michał skierował się ku Enzo. Chłopiec nie ruszył się nawet o milimetr i z zainteresowaniem wpatrywał się w siatkarza.
- Cześć, jak się masz? – zapytał.
- Dobrze.
- Fajną masz piłkę – powiedział, zauważając żółto-niebieską kulę trzymaną przez chłopca. – Lubisz siatkówkę?
- Nie wiem, co to – odparł bez zawahania. – To piłka od ciebie, pamiętasz? Zostawiłeś ją na mojej półce – dodał i paluszkiem pokazał na drewniany regał stojący w głębi dużej świetlicy.
Michał nie miał pojęcia o czym mówił Enzo. Przeszukiwał szufladki swojej pamięci w poszukiwaniu jakiś znaków, wspomnień z ostatniej wizyty Skry w tym miejscu. Rzeczywiście przynieśli sporo piłek i zabawek, ale wszystkie były w obiegu.
I wówczas ujrzał obraz wyłaniający się jak zza mgły. Usłyszał głos kolegów, Paweł go zawołał, oznajmił, że idą do ogrodu pograć i Michał odruchowo odłożył trzymaną piłkę na półkę. Jednak nigdy nie przypuszczałby nawet, że jest ona przypisana do konkretnego dzieciaka.
- To dlatego tak mnie lubisz? – zapytał drżącym głosem, obawiając się odpowiedzi czarnoskórego chłopczyka.
- Nigdy nie miałem tutaj nic na własność. A ta piłka jest od ciebie. Dla mnie. Tylko dla mnie.
Michał spuścił wzrok. Do oczodołów napływały mu łzy, bo nie umiał przetrawić słów tego małego dziecka. Trzylatek opowiada rzeczy, które nikomu nie powinny się zdarzyć. Dzieci mają własne misie, samochodziki, grzechotki, a on nie miał nic. Miał jedną piłkę, którą dostał zaledwie kilka dni wcześniej i którą traktował jak najcenniejszy skarb świata. Tulił ją, mył, całował i rozmawiał z nią jak z najlepszym przyjacielem.
Michał bez słowa chwycił Ezno w ramiona i podarował mu najszczerszy, najbardziej czuły i kochający uścisk na jaki było go stać.

10 komentarzy:

  1. Mało się nie popłakałam.. naprawdę świetny rozdział, czekam na kolejny.. : )

    OdpowiedzUsuń
  2. Wzruszyłam się przy fragmencie z Enzo,biedne dziecko....

    OdpowiedzUsuń
  3. Michał odzyskał zgubę i przy okazji poznał nową dziewczynę, całkiem nieźle mu idzie. Ten fragment z Enzo był uroczy, jestem strasznie ciekawa czy Michał w końcu zaadoptuję tego malucha.

    OdpowiedzUsuń
  4. uwielbiam Cię za pomysł "poruszenia" przypadku Enzo! jest mnóstwo takich dzieciaków, a nie wszyscy sobie zdają z tego sprawę. Twoje opowiadanie, nie dość, że jest o moim ulubionym siatkarzu, to w dodatku jest meega życiowe :)
    buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, że Winiar powolutku wychodzi na prostą. Przynajmniej mogę być spokojna, że już nie będzie bardziej się staczał. Podobno zmiany w swoim życiu bardzo często zaczynamy od porządków w naszym domu. Tak i jest w przypadku Michała. Teraz już będzie tylko lepiej :)
    Mam pewną teorię na temat poruszenia tematu tej adopcji, ale zostawię to dla siebie, to będzie moja słodka tajemnicza :) A za jakiś czas mam nadzieję, dowiem się czy się myliłam czy nie:)
    A co do Wiktori, to może pomyliła się, co do jej osoby :)
    I Enzo, którego życia nie rozpieszcza. I ten fragment o tym jak ta piłka była dla niego ważna, wzruszyłam się. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, że Michał zabrał się za siebie i swoje mieszkania. To na pewno wiele mu dało! Spotkanie z rudowłosą było sympatyczne, więc mogliby je powtórzyć :) A co do spotkania z Enzo.. Po prostu piękne :) Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  7. Michał w końcu się trochę otrząsnął, już posprzątał mieszkanie, i na odzyskał zgubę przy czym poznał Wiktorię wydaje się być fajna. Wzruszający był ten fragment z Enzo. Ciekawe czy Michał go zaadoptuje. Do kolejnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Biedny Enzo. Pewnie trudno będzie mu zrozumieć, że Michał nie może go zaadoptować. No, przynajmniej na razie. Ale mam nadzieję, że niebawem się to zmieni i że on zdecyduje się zostać ojcem. Enzo na pewno byłby szczęśliwy. W końcu znalazłby kogoś, kto go pokocha. Ten chłopczyk tego potrzebuje. Mam tylko nadzieję, że to nie z Wiktorią zwiąże się Michał. Liczę, że jego wybranką zostanie Magda. Wiktorii jakoś nie lubię, bo wydaje mi się, że ona chce go upolować tylko dlatego, że jest sławny.

    OdpowiedzUsuń
  9. takim ludziom jak Winiar powinni przyznawać dzieci bez żadnego ale... chociaż z czasem u niego kiepsko... czyżby ta rudowłosa piękność została w opowiadaniu na dłużej ? ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Relacja Michała i Enzo jest słodka :)Mam nadzieję, że Winiar zdecyduje się na adopcję i uda mu się uzyskać opiekę nad małym.

    OdpowiedzUsuń