23 lutego 2013

09. Co za dużo to niezdrowo


Magdalena zbudziła się o poranku, a raczej zbudził ją jej wierny kompan – Oscar. Pies skamlał i zawodził, bo spragniony był spaceru. Godzina była dość wczesna, a wczorajszy wieczór był dla dziewczyny niesamowicie zaskakujący i skończył się późno. Magda tak bardzo poddała się romantycznej atmosferze, że całkowicie zapomniała o psie, który miał swoje potrzeby.
Pocałunek z Michałem był najprzyjemniejszą rzeczą jaka spotkała ją w ostatnich dniach. Nie spodziewała się tego, ale uczucie towarzyszące wówczas powracało do niej nawet teraz. Była tak bardzo szczęśliwa, że uśmiech mimowolnie cisnął się na jej usta. Nie umiała określić, co tak naprawdę czuje do Michała, jednak uwielbiała zarówno jego, jak i Enzo, i była przekonana, że cała ich trójka stworzyłaby coś na wzór rodziny. Były to daleko idące wnioski, bo znajomość z Winiarskim dopiero nabierała rumieńców, ale Magda bardzo szybko się zakochiwała. I choć za każdym razem obiecywała sobie, że poczeka, że rozegra wszystko powoli i na spokojnie, to zawsze, kiedy na horyzoncie pojawiał się dobry mężczyzna, wpadała po uszy.
Postanowiła, że pozwoli losowi płynąć własnym torem i nie będzie się zbytnio napalać. Czas będzie najlepszym sprzymierzeńcem. W grę wchodziło również dziecko, a to dostatecznie dobry powód, aby uważać i nie nakręcać się.
Przypomniała sobie, kiedy opuszczała mieszkanie Winiarskiego. Odprowadził ją do drzwi, trzymając za rękę i nie chcąc puścić. Musiała podarować mu kolejnego całusa, aby ten odpuścił. Uśmiechnęła się do własnych wspomnień, kiedy pies po raz kolejny zaskamlał.
- No, dobra, dobra. Idziemy. 
Magda dźwignęła się z łóżka i ubrała dżinsy oraz szarą bluzę z kapturem. Poranek nie wyglądał na ciepły, dlatego wolała uważać, aby się nie rozchorować.
- Pójdziemy po świeże bułki i zrobimy niespodziankę chłopakom, co? – Pogłaskała psa po mordzie, a ten wesoło zamerdał ogonem.

Znienawidzony przez Michała dzwonek do drzwi rozchodził się głośno po całym mieszkaniu. Nienawidził tego dźwięku zwłaszcza w niedzielny poranek. Spojrzał na śpiącego obok Enzo i nagle uświadomił sobie, że chłopiec nie powinien się obudzić. Pośpiesznie przykrył go kołdrą i pognał do przedpokoju, aby otworzyć drzwi.
- Dzień dobry.
- O! Wiki, a co ty tu robisz? Miałaś być na jakiś wykładach.
- Wiesz, okazało się, że nie warto było jechać. Nic ciekawego się nie dowiedziałam – powiedziała, mijając go w przejściu i wchodząc w głąb mieszkania. – Hm, cóż na przyjemne widoki o poranku – dodała, spoglądając z pożądaniem na gołą klatkę piersiową siatkarza. – Spałeś?
- No, tak jakby.
- To dobrze, że przyszłam, bo już późno. Masz jakieś plany na dzisiaj?
- Enzo jest u mnie.
- Co? Eh… No tak – odparła z udawanym uśmiechem. – Z dzieckiem nic ciekawego nie porobimy. Chyba że…
W oku Wiktorii zatańczyła iskrząca się iskra pożądania.
- Tam jest? – Skinęła głową na uchylone drzwi do sypialni.
- Tak. Jeszcze śpi. Nie chcę go obudzić, bo wczoraj miał męczący dzień.
Rudowłosa dziewczyna podeszła do drzwi i cicho je zamknęła. Odwróciwszy się w stronę Michała, spojrzała na niego najseksowniej jak potrafiła i kocim krokiem, zmysłowo kręcąc biodrami, ruszyła ku niemu. Lekko, lecz stanowczo pchnęła go na kanapę poczym usiadła na nim okrakiem. Wystraszony i zdezorientowany Michał nawet nie zdążył zareagować.
- Zróbmy to szybko – powiedziała, nachylając się nad nim i namiętnie całując.
Jej dłonie błądziły po michałowym ciele, dochodząc do podbrzusza na którym opinały się dresowe spodnie.
- Wiki, to chyba nie jest dobry moment.
- Cii – szepnęła, przykładając mu do ust palec. Zaraz potem zręcznie rozwiązała sznurki przytrzymujące spodnie. – Obiecuję, że będę grzeczna.
- Nie w tym rzecz, ja po prostu… – Nim dokończył zdanie w swoich ustach znów poczuł zręczny język dziewczyny.
Czuł, że wszystko to zmierza w złym kierunku, jednak przy Wiktorii był bezradny. Rudzielec miał w sobie tyle siły, że bez problemu zdominował dwumetrowego siatkarza. Wiedział, że to co robi jest nie w porządku wobec Enzo i Magdy. Bardzo starał się temu zapobiec, ale stał na straconej pozycji, gdyż dziewczyna nie dawała mu nic powiedzieć.
Nagle usłyszał znienawidzony dźwięk. Ktoś wyrwał go z opresji i był za to bardzo wdzięczny.
- Cholera jasna! – Dziewczyna przeklęła pod nosem i wstała z Winiara, aby ten mógł otworzyć drzwi.
Ciężko dysząc wyjrzał na zewnątrz i ujrzał rozpromienioną Magdę oraz jej złotego czworonoga.
- Hej! Kupiłam rogaliki na śniadanie. Może się skusicie?
- Yy…
- Kto to, kochanie? – Nagle obok siatkarza pojawiła się Wiktoria. Objęła go w pasie i prowokacyjnie spoglądała w oczy nieznanej dziewczynie. – Dzień dobry, pani.
- Dzień dobry.
- To Magda, moja sąsiadka.
Wiktoria lustrowała Magdalenę od stóp po czubek głowy. Zwykłe trampki, sprane dżinsy, bezkształtna bluza i matowe włosy związane w kucyk, a do tego wszystkiego brudny pies, który szczerzył na nią swoje kły. Poczuła się pewniej, bowiem ona sama prezentowała się nienagannie w ołówkowej spódnicy i eleganckiej, zwiewnej zielonej bluzce.
- Coś się stało? – dopytywała rudowłosa.
- Nie. Chciałam tylko dać Michałowi rogale na śniadanie, bo wiem, że Enzo je uwielbia.
- Oh, dziękujemy – odparła, odbierając od Magdy pieczywo. – Michaś, mamy jakąś marmoladę?
- Powinna być.
- To ja przygotuję śniadanko dla moich kochanych facetów – powiedziała i pocałowała Michała w policzek.
Ten, jakby nie zdając sobie kompletnie sprawy z zachowania Wiktorii, stał jak wryty przy drzwiach i nie spuszczał oka z Magdaleny. Czuł, że wpadł w kłopoty. A mogłyby być one jeszcze większe, jakby Wiki pojawiła się w przedpokoju roznegliżowana po porannych igraszkach.
- Pójdę już – powiedziała cicho.
- Nie, zaczekaj. – Michał chwycił ją za rękę, wywołując tym samym zdenerwowanie u psa, który głośno warknął. – To nie jest tak jak myślisz, Magda.
- Skąd wiesz co ja myślę? A zresztą, to nieważne. Wszystko rozumiem.
- Nic nie rozumiesz.
- Ja wiem, że jesteś sławny, że starasz się o adopcję i powinieneś się godnie prezentować z potencjalną małżonką. Daleko mi do niej – powiedziała, lustrując swój strój. – Nie mam ci tego za złe, Michał. Po prostu sądziłam, że jesteś inny.
- Jestem inny.
- Michaś! Wolisz dżem truskawkowy czy śliwkowy? – Z kuchni doszedł do nich damski głos.
- Wszystko ci wyjaśnię. Ona wpadła tylko na śniadanie. Miała wczoraj pójść z Enzo na mecz, ale nie mogła i dzisiaj chciała się zrewanżować.
- Proszę? Miała pójść na mecz zamiast mnie, tak?
- Tak. To znaczy nie! Nie! Bardzo chciałem, abyś poszła, ale nie miałem tylu biletów. Kurwa mać, Wianiar, przestań się pogrążać – warknął, uderzając się w głowę.
- Posłuchaj. Rób sobie co chcesz, ale jeśli sądziłeś, że znalazłeś sobie darmową opiekunkę do dziecka, to muszę cię wyprowadzić z błędu. Uwielbiam Enzo, ale nie będę się wtrącać do waszego życia, skoro Ty, Enzo i ta dziewczyna macie stworzyć rodzinę. Nie chcę popsuć twoich planów względem chłopaka. Jesteście dla siebie stworzeni, a jeśli ona ma ci pomóc w adopcji, to okay. Ja to rozumiem, bo dobro Enzo jest teraz najważniejsze.
- Ale Magda…
- Nic nie mów, Michał. Sam powiedziałeś, że się pogrążasz. Jakbyś czegoś potrzebował, daj znać. Nie chowam urazy – powiedziała i zniknęła za drzwiami swojego mieszkania.
Michał zrobił to samo i poszedł do kuchni, w której Wiktoria zdążyła już narobić niezłego bałaganu.
- Pytałam się ciebie o coś; truskawkowy czy śliwkowy?
- Wszystko jedno – odparł, siadając bezwładnie przy stole.
- Ej, Michaś. Co się stało? – Wiktoria pogłaskała go po ramieniu i usadowiła się na jego kolanie. – To ta dziewczyna? Wiedziałam, że z nią jest coś nie tak. Od początku mi się nie spodobała.
- To we mnie tkwi problem.
- Michał… – Nagle pojawił się zaspany Enzo. Siatkarz zręcznie „zrzucił” Wiktorię z kolan i podszedł do malca. Posadził go na krześle i podał śniadanie.
- Wyspałeś się?
- Chrapiesz – powiedział z uśmiechem chłopiec.
- Eh, zdarza mi się. Następnym razem jak do mnie przyjdziesz to pomyślimy o jakimś innym spaniu dla ciebie. Może rozścielimy ci kanapę i damy dużo poduszek, aby było wygodniej.
- To dobry pomysł – rzekła Wiktoria, spoglądając na Michała. – Wówczas i ja mogłabym u was zostać na noc.
Enzo spojrzał na dziewczynę, a potem na Michała. Siatkarz zrobił podobnie, a kiedy ich wzrok się spotkał delikatnie kiwnął głową, dając małemu do zrozumienia, że nic takiego nie będzie miało miejsca.

Niedziela powoli przechodziła w popołudnie i Michał musiał odprowadzić Enzo do ośrodka. Nie chciał tego robić, bo weekend spędzony z chłopakiem był jednym z najlepszych w ostatnim czasie. Wspólne spacery, posiłki, pogawędki… Wszystko to wprowadzało Michała w dobry nastrój. Dzięki temu zapominał o wszystkich problemach, które niczym lawina zwalały się na jego głowę.
- Szkoda, że nie było z nami dzisiaj Magdy. Wczoraj na meczu było super.
- Jeszcze kiedyś cię zabiorę na mecz. Koniecznie musisz zobaczyć jak gra drużyna Polski.
- Magdzie też się spodobało. Na pewno zgodzi się mnie przypilnować.
- Zobaczymy… Może tym razem pójdzie Wiktoria.
- Wiktoria? Nie chcę z nią iść.
- Dlaczego? Ona cię lubi.
- To nieprawda! Szarpie mnie za włosy!
- Nie szarpie, tylko czochra.
- Ale to boli!
- Przesadzasz. Zobacz, opiekunka już za tobą wygląda. Chodźmy szybciej!
Żal było zostawiać go wśród innych dzieci, ale takie niestety są koleje losu. Enzo był bardzo smutny, ale pocieszał go fakt, że Michał odwiedzi go następnego dnia.
Winiarski zamknął drzwi Domu Dziecka i przez chwilę zastanawiał się, co teraz. Powrót do pustego domu mu się nie uśmiechał, Magda nie chce go znać, Mariusz spędza niedzielę w rodzinnym gronie, więc nie będzie zawracać mu głowy. Ruszył więc wolnym krokiem w kierunku osiedla na którym mieszkał. Minął chińską restaurację, w której często jadał i stanął przed niewielkim barakiem, w którym znajdował się lokalny bar.
Zajął miejsce przy jednym ze stolików w najdalszej części lokalu. Zamówił piwo, potem drugie i trzecie. Doprawił to czystą wódką i szklanką whisky. Po dwóch godzinach nie był w stanie samodzielnie iść, a czekał go jeszcze powrót do domu.
Nie umiał sobie poradzić z kłopotami. Wiktoria oraz Magda były teraz kobietami, które mąciły mu w życiu. Podświadomie czuł, że obydwie są odpowiednie. Zarówno jedną jak i drugą bardzo lubił, choć każdą w inny sposób. Z Wiki miałby bardzo kolorowe życie, pełne niespodzianek i adrenaliny. Magda z kolei dałaby mu stabilizację i bezpieczeństwo. Czy aby nie tego potrzebuje Enzo? Ale Enzo to nie wszystko. On sam też musi być szczęśliwy i zadowolony. Jaki sens jest w adopcji malca, skoro jego związek z którąś z kobiet może okazać się fiaskiem?
- Winiar, dziś niedziela. Idź do domu, co? – powiedział zatroskany barman. – Poradzisz sobie, czy zadzwonić po taryfę?
- Dam radę. Reszty nie trzeba – rzekł, wręczając mężczyźnie banknot.
Droga powrotna do domu okazała się trudniejsza niż przypuszczał, ale był już zaprawiony w boju, więc sobie poradził. Trudność jak zwykle sprawiały krawężniki i schody, których miał wiele do pokonania. Musiał wdrapać się na drugie piętro do swojego mieszkania, a kolejne stopnie zdawały mu się coraz wyższe, i wyższe. A w dodatku uciekały mu spod stóp.
Nagle światło na klatce się zapaliło, a do bramy weszła Magda oraz jej pies, który natychmiast zaczął ujadać. Dziewczyna starała się go uciszyć i odciągnąć od pijanego Michała, ale zwierzak był niezłomny.
- Czekaj, zaprowadzę go do domu – powiedziała i wbiegła po schodach do swojego mieszkania. Po kilku sekundach znów była koło Michała, którego starała się podnieść z posadzki.
- Zostaw mnie. Nie warto.
- Zamknij się i wstawaj.
- Nie rób tego.
- Wstawaj, Michał! Nie wygłupiaj się.
Druga próba podniesienia Winiara okazała się sukcesem i z niemałym trudem siatkarz w końcu znalazł się w swoim domu. Magda położyła go na łóżku i pomogła się rozebrać.
- Jeśli tak masz zamiar opiekować się Enzo, to ja nie wiem, czy powinieneś go adoptować – powiedziała.
- Zapijam smutki.
- Dziecko poza radością przyniesie ci także smutki i kłopoty. Zostawisz go wówczas i pójdziesz do baru schlać się jak świnia? Czy może przyprowadzisz go do mnie?
- Nie mów tak.
- Ogarnij się, Michał – powiedziała, siadając obok niego. – Dziecko potrzebuje odpowiedzialnego rodzica.
- Dziecko potrzebuje przede wszystkim matki! A ja nią nie zostanę.
- To się postaraj, człowieku. Zamiast chlać na umór, umów się z Wiktorią.
- Jak ty nic nie rozumiesz…
- To mi wytłumacz.
- Jest Wiki. Ale jesteś także i ty. Nie wiem, którą mam wybrać. Obydwie jesteście cudowne.
- Nie sądzę, abym się dla ciebie nadawała.
- Co?
- Wiktoria i ja, to dwie różne ligi. Nie dorównam jej nigdy.
- Nie musisz.
- Lubię cię. I to bardzo. Nasz pocałunek wiele dla mnie znaczył, bo… Choć mówię, że do siebie nie pasujemy, to myślę inaczej. Ale ja nie będę na ciebie czekać, Michał. Sam musisz się zdecydować i to w miarę szybko. Ja was uwielbiam i chcę dla was jak najlepiej, dlatego zaakceptuję każdą twoją decyzję. I mam nadzieję, że jutro będziesz pamiętać tą rozmowę. Nie wstawaj, zamknę drzwi za sobą, a klucz wsadzę ci pod wycieraczkę. Dobranoc, Michał. 

__________
Zostałam nominowana przez Elelaine do Lebster Award. 
A więc odpowiadam do pytania: 
1. Dlaczego siatkówka?
Kibicuję już tak długo, że nie pamiętam jak to się zaczęło :)
2. Której drużynie kibicujesz?
Siatkarskiej? Skrze. Piłkarskiej? Realowi Madryt.
3. Wymarzone miejsce, do którego chciałabyś pojechać na wakacje?
Madryt :)
4. Idealny weekend?
25 stopni ciepła, park, książka, popołudnie z koleżanką, mrożona kawa i mecz :)
5. Co sprawia, że się martwisz?
Wiele rzeczy.
6. Twoje trzy ulubione książki...?
Trzy? Trochę mało jak na mnie! :P "Alchemik", "Zmierzch", "50 twarzy Greya".
7. Cytat, który zawsze się motywuje?
Może nie motywuje, ale mi przyświeca: "Jeśli czegoś naprawdę bardzo mocno pragniesz, cały Wszechświat sprzyja Twojemu marzeniu" - to działa, wiem z doświadczenia :)
8. W wolnych chwilach uwielbiam...?
Czytać książki :)
 9. Marzę o...?
Banalne, ale o wielkiej miłości :)
 10. Kto jest dla Ciebie najważniejszy w życiu?
Siostra.
 11. Ulubiony sportowiec? (nie tylko siatkarz)
To proste! Mesut Ozil :) 

Moje pytania: 
1. Film, który mnie inspiruje... 
2. Ulubiona muzyka... 
3. Jak się zaczęła moja przygoda z blogami...
4. Jak lubisz spędzać niedzielę... 
5. Czekolada czy chipsy?
6. Ulubiony kolor... 
7. Facebook, tumblr czy instagram?
8. Twoje miejsce zamieszkania...
9. Ulubiona drużyna sportowa...
10. Miejsce na ferie zimowe...
11. Jesteś aniołkiem czy diabełkiem?

Nominuję:
Karolinę, Efkę, Monikę, Imperfectę, Pixels i Winiarową

10 lutego 2013

08. Koty za płoty.

Uśmiechnięty od ucha do ucha Michał stanął przed ogromnym, ceglanym gmachem domu dziecka, w którym mieszkał Enzo. Spojrzał na budynek i pomyślał, że przez dwa dni, ani on, ani Enzo, nie będą musieli tutaj przychodzić. Perspektywa spędzenia z malcem całych dwóch dni była dla niego tak fascynująca, że aż nierealna. Nie mógł uwierzyć w to co się dzieje. Uszczypnął się, a kiedy skóra go zaswędziała z radością przyznał, że to jednak nie sen.
- Dzień dobry, panie Michale – rzekła opiekunka.
- Witam.
- Widzę, że samopoczucie dopisuje. Rozmawiałam z dyrektorką ośrodka. Ponoć złożył pan już wniosek o adopcję.
- Tak. Zwlekałem z tym, ale teraz jestem pewien. Mam nadzieję, że mogę na panią liczyć.
- Oczywiście. Proszę wybaczyć mi niedyskrecję, ale czy ma pan już kogoś do pomocy? Proszę mnie źle niezrozumień. Nawet dzisiejsza sytuacja daje mi do myślenia. Enzo mówił, że idziecie na mecz siatkówki, a pan ma grać. Kto zajmie się chłopcem w tym czasie?
- Proszę się nie martwić o jego bezpieczeństwo. Będzie pod dobrą opieką. – Michał podrapał się po głowie, nie chcąc do końca zdradzać planów. Jednak opiekunka nie dawała za wygraną i nie spuszczała z niego wzroku. Wreszcie siatkarz się ugiął. – Idzie z nami moja… przyjaciółka. Popilnuje Enzo, kiedy ja będę grać.
- Ah, rozumiem – rzekła z szerokim uśmiechem. – Bardzo się cieszę, panie Michale. Naprawdę jestem szczęśliwa.
- Ja również.
- Zawołam Enzo. Proszę zaczekać.
Kiedy kobieta zniknęła za drzwiami świetlicy, Michał usiadł na krześle w korytarzu i jeszcze raz przeanalizował swoje słowa. Przyjaciółka? Ledwo znał Magdę, mimo iż z dnia na dzień coraz bardziej ją lubił. Ostatnie spotkanie z nią bardzo nim wstrząsnęło, jednak od tamtego czasu jej nie widział. Chciał ją odwiedzić, ale zabrakło mu odwagi, bo nie chciał jej znów skrzywdzić. Przywołanie przykrych wspomnień z przeszłości było dla Magdy dużą przykrością i nie chciał, aby kojarzyła go z bólem. Już nie raz sprawił jej kłopot, nie chciał się narzucać.
- Michał!!! – Enzo wybiegł ze świetlicy i od razu wpadł w michałowe ramiona.
- Cześć, smyku. Jak się masz?
- Dobrze. Gdzie idziemy? Co będziemy robić?
- A spakowałeś swój plecak?
- Tak – odparł, a za jego plecami pojawiła się opiekunka z małym plecakiem w kształcie misia.
- Świetnie. Zakładaj swój majdan – powiedział Michał, pomagając Enzo nałożyć plecak na plecy. – Idziemy najpierw do mnie do domu. Zjemy obiad, a później idziemy na mecz.
- Będziesz grać?
- No pewnie! Ja będę grać, a ty będziesz mnie dopingować, dobra?
- Okay!
- Zajmie się tobą Magda – powiedział, otwierając drzwi i wychodząc na świeże powietrze.
- Super! A Oscar też będzie?
- Raczej nie, bo hala to nie miejsce dla psów. Ale może jak poprosisz Magdę, to pozwoli ci się z nim pobawić wieczorem albo jutro.
- Fajnie. Bardzo lubię Oscara. Magda też jest super.
- Wiem – odparł z uśmiechem.
- Zaprosi nas do siebie?
- Nie wiem, Enzo.
- Ale ciebie zaprosiła. Pamiętam to.
- Ja już wykorzystałem to zaproszenie, a nowego nie dostałem. A tak w ogóle, to co ty kombinujesz, co?
- Nic – zaśmiał się radośnie i pobiegł w kierunku huśtawki, którą mijali, idąc przez park. Michał pokręcił z niedowierzaniem głową i ruszył za chłopcem. Ten malec miał dopiero trzy lata, jak to możliwe, że tak dużo rozumiał? Enzo chyba nigdy nie przestanie go zaskakiwać.
Kiedy Enzo szalał na huśtawce, Michał stał z boku i bacznie mu się przyglądał. Nie miał wiele czasu, bo musiał szybko zjeść obiad i jechać na halę, ale nie mógł zabronić chłopcowi zabawy. Tak szybko łapał kontakt z innymi dziećmi. Miał w sobie tyle odwagi, tyle pewności siebie. Z każdym kolejnym dniem Michał przekonywał się, że Enzo to niesamowite dziecko, które daje mu wiele radości samą obecnością.
- Michał! Sięma, stary! A co ty tu robisz?
- Mariusz! Kurdę, nie spodziewałem się ciebie tutaj.
- Czyżby? – zaśmiał się, pokazując na bawiącego się na placu zabaw blondwłosego chłopca, swojego syna. – To twoja obecność tutaj jest sporym zaskoczeniem.
- Właśnie szedłem z Enzo do domu.
- Mogłem się domyślić, że chodzi o tego malucha – zaśmiał się. – To on? – Wlazły skinął głową na bawiącego się czarnoskórego chłopca.
- Tak. Zaraz się zbieramy, bo przecież mecz.
- Mam ten sam problem, ale dzieci w ich wieku tak trudno jest zaciągnąć do domu. Tylko zabawa im w głowach.
- Dziwnie się czuję, wiesz? Znamy się tyle lat, a ja nigdy bym nie pomyślał, że kiedyś znajdziemy się w takiej sytuacji. Dwóch starych facetów, z dwójką dzieci na placu zabaw. To komiczne!
- Scena jak z filmu, nie? – zaśmiał się Mariusz.
- Weź nic nie mów – zawtórował mu i przywołał do siebie Enzo.

- I wtedy Klaudiusz powiedział, że pójdzie do pani, bo Zosia była niegrzeczna. Wsadziła mu robaka do łóżka – zaśmiał się chłopczyk, pokonując kolejne stopnie wiodące do michałowego mieszkania.
- A Zosia nie bała się tego robaka?
- Nie! Zosia niczego się nie boi! Ona lubi takie rzeczy jak chłopcy. Bawi się samochodami, gra z nami w piłkę i często ma zdarte kolana, tak jak ja!
- Lubisz ją?
- Bardzo!
- Podoba ci się? – zaśmiał się Michał, otwierając drzwi.
- Nie! Michał, to dziewczyna!
- No i co z tego? To chyba dobrze.
- Ale dziewczyny są głupie!
- Przecież ją lubisz.
- Już nie – odparł, zakładając rączki na piersiach.
Nagle drzwi do mieszkania naprzeciwko się otworzyły, a z środka wyskoczył złoty labrador. Pies od razu podbiegł do małego Enzo i machając wesoło ogonem, polizał chłopca po policzku. Ten zaśmiał się radośnie i mocno objął Oscara.
- Cześć – powiedziała Magda z przyjaznym uśmiechem.
- Hej – odparł niepewnie Michał. Nie wiedzieć czemu, ale czuł się dziwnie w towarzystwie dziewczyny.
- Dobrze, że was widzę. Chcę się tylko upewnić czy wyjście na mecz to aktualna sprawa.
- No, jakbyś była tak miła…
- Jasne, nie ma sprawy. Cześć, Enzo.
- Cześć, Magda!
- O której mam przyjść?
- Za godzinę – odparł siatkarz.
- Jasne. Do zobaczenia. Chodź Oscar, idziemy na spacer!
- Pa! – Enzo pomachał rączką i wszedł za Michałem do jego mieszkania.

Miejscowa hala do siatkówki wypełniona była po brzegi, a hałas się z niej wydobywający słychać było w promieniu kilkunastu metrów. Tłum ubrany w czarno-żółte barwy zmierzał zgodnym rytmem w stronę dużego sportowego obiektu, wyśpiewując i wykrzykując tradycyjne kibicowskie przyśpiewki Skry Bełchatów.
Magda oraz Enzo ubrani w podobny sposób zajęli miejsca w najlepszym rzędzie i wyczekiwali aż siatkarze pojawią się na parkiecie. Obydwoje byli bardzo podekscytowani, ponieważ był ich to pierwszy mecz w życiu. Enzo nigdy nie miał możliwości brania udziału w imprezach sportowych, a Magdalena nie przepadała za sportem, aczkolwiek odkąd poznała Michała jej podejście nieco się zmieniło. Bardzo chciała dowiedzieć się więcej o tej dyscyplinie, bowiem wówczas znalazłaby wspólny temat do rozmów z Winiarskim. Śmiała się sama z siebie, bo była w kilku związkach, ale nigdy nie musiała sama zabiegać o męskie względy.
- Magda, popatrz, popatrz! To Michał! – krzyknął Enzo, kiedy Winiar wybiegł na parkiet. Siatkarz pomachał do swoich znajomych i wyciągnął kciuk ku górze.
Dziewczyna oraz jej mały kompan od razu poddali się atmosferze panującej w hali, która wytwarzana była przez tysiące rozentuzjazmowanych kibiców. Śpiewali, krzyczeli, tańczyli wraz ze stałymi bywalcami tego obiektu. Oklaskiwali zawodników, a najbardziej Michała, który od czasu do czasu zerkał w ich stronę i posyłał szeroki, pełen zadowolenia uśmiech.
Widząc go takiego zadowolonego i szczęśliwego, spoconego, z rozwianymi włosami, z błyskiem w oku i zaangażowanego w grę, Magda zrozumiała, że siatkówka to wielka miłość Michała i całe jego życie. Ta radość, energia, pasja, nie mogły być udawane. Wyglądał niesamowicie, bo to wszystko rozsadzało go od wewnątrz. Świecił swoim własnym blaskiem i tylko nieliczni mogli to zauważyć. Magda miała nadzieję, że i Michał zauważy jej światełko, które zapalało się za każdym razem, kiedy Winiar był w pobliżu.
- Magda, Magda! Wygraliśmy, wygraliśmy! Popatrz na Michała!
- Wyślij mu buziaka – powiedziała z uśmiechem.
- Ty ze mną – odparł malec i obydwoje, bez większego zastanowienia, posłali Michałowi niewidzialne całusy.
- Chodź, pójdziemy do niego.
Dzięki przepustkom, które Magda dostała przed meczem od Winiara, ona oraz Enzo mogli wejść do strefy dla siatkarzy. Z dala od głośnych kibiców, intensywnych świateł i muzyki, usiedli na krzesłach i czekali na bohatera dzisiejszego meczu, który okazał się najlepiej punktującym zawodnikiem.
Kiedy tylko Michał pojawił się w korytarzu, Enzo wystrzelił niczym z procy i pognał wprost na siatkarza. Wpadli sobie w ramiona z dzikim śmiechem, co bardzo rozczuliło przyglądającą się wszystkiemu dziewczynę. Uśmiechnęła się sama do siebie i po raz kolejny w jej głowie pojawiła się myśl, że oni są dla siebie stworzeni.
- Jak mecz? – zapytał Michał, podchodząc do Magdy.
- Świetnie się bawiłem. Nie sądziłam, że siatkówka jest taka fajna.
- Cieszę się. Mam nadzieję, że teraz będziecie wpadać wcześniej, co? – Michał pogilgotał Enzo po brzuszku, doprowadzając malca do śmiechu.
- Z przyjemnością – odparła.
- Wezmę tylko torbę i możemy wracać.
- Mogę iść z tobą do szatni? – zapytał chłopiec.
- Idźcie, ja zaczekam na zewnątrz.
Po dwudziestu minutach cała trójka była już pod drzwiami mieszkania. W drodze powrotnej Enzo zasnął na tylnim siedzeniu samochodu, a Michał i Magda poddali się rozmowie na temat dzisiejszego meczu. Chcąc okazać zainteresowanie, a jednocześnie pogłębić swoją wiedzę na temat siatkówki, dziewczyna zadawała mnóstwo pytań, na które siatkarz rzetelnie i wyczerpująco odpowiadał.
- Dziękuję ci za ten dzień – powiedział Winiarski, trzymając na rękach śpiącego Enzo.
- Nie ma za co. To była dla mnie prawdziwa przyjemność.
- Jest już dość późno, ale może wejdziesz na moment. Zaproponowałbym wino, ale sama rozumiesz – zaśmiał się. – Za to mam bardzo dobrą herbatę.
- Rzeczywiście jest późno… Ale w końcu jutro niedziela. Można dłużej pospać – zaśmiała się i weszła do środka mieszkania.
Michał położył Enzo spać w pokoju obok, a zaraz potem wrócił do salonu, w którym siedziała Magda. Dziewczyna przyglądała się trofeom zdobytym przez siatkarza. Podziwiała jego medale oraz puchary. I trzeba było przyznać, że jego kolekcja robiła wrażenie.
Usiedli na kanapie, w dość bliskiej odległości, i popijając herbatę pogrążyli się w rozmowie. Upływające minuty, a potem godziny nie robiły na nich wrażenia. Wypili kilka ciepłych filiżanek aromatycznego naparu, a nawet przygotowali kanapki do jedzenia. Wieczór powoli zamieniał się w noc, a oni jakby uwięzieni w jakieś innej rzeczywistości, cieszyli się swoim towarzystwem.
- Bardzo kochałem swoją żonę. Była dla mnie najważniejszą kobietą życia. To była szaleńcza miłość, pełna pasji i wzajemnego pożądania. W pewnym momencie coś pękło i się popsuło. Wiele miesięcy dochodziłem do siebie, ale chyba dopiero Enzo pozwolił mi uporać się z demonami przeszłości.
- Będziesz wspaniałym ojcem. Uwielbiam na was patrzeć.
- Tak, ten maluch ma coś w sobie. Sprawia, że życie staje się przyjemniejsze.
- Przypomina mi słoneczko.
- To dobre określenie – odparł z uśmiechem. – A co z tobą?
- Moje związki to jeden, wielki niewypał. Nawet nie ma o czym mówić, bo nie trwały zbyt długo.
- Kochałaś tych facetów?
- Sama nie wiem… Spotykałam się z facetami typu macho. Byli męscy, stanowczy i zdecydowani. A ja chyba podświadomie szukałam kogoś podobnego do mojego ojca. Przez większość życia się z nim opiekowałam i wydaje mi się, że miłość i szczęście osiągnę jedynie w ten sposób.
- Hm, szukać kogoś takiego jak ja. – Magda spojrzała w piękne, hipnotyzujące, błękitne oczy Michała. Jej serce gwałtownie przyśpieszyło na te słowa, a przez głowę, niczym stado koni, przebiegły rozszalałe myśli. – Jestem niczym dziecko we mgle. Zagubiony na morzu statek, który szuka własnej latarni wskazującej drogę.
- Jesteś wspaniałym mężczyzną, Michał. Jestem pewna, że znajdziesz kobietę, która pokocha zarówno ciebie, jak i Enzo. Będziecie piękną rodziną.
- Oby…
- Mój przypadek jest trudniejszy, bo to mężczyzna powinien opiekować się kobietą, a nie na odwrót.
- Wiesz… Uważam, że kochający się ludzie, powinni zajmować się sobą nawzajem – powiedział, patrząc jej głęboko w oczy. Ich twarze znacznie się do siebie zbliżały, a Michał ciągnął swoją wypowiedź zniżając głos z każdym kolejnym słowem, doprowadzając go niemalże do szeptu. – Ja chciałbym mieć kogoś takiego jak ty. Jesteś cudowna, pełna ciepła i zrozumienia… Czuję, że… – Nim skończył zdanie ich usta spotkały się w delikatnym i czułym pocałunku.
Magda objęła dłońmi twarz Michała, pozwalając, aby zawładnął on nią całą. Po raz pierwszy od przyjazdu do Bełchatowa poczuła, że jej życie nabiera sensu. I cieszyła się, że to właśnie Michał jest tym motorem napędowym, który sprawi, że szczęście ponownie zawita do jej serca. 

__________
Jest sobota, trzydzieści minut po północy. W sumie to już niedziela. Rozdział dokończyłam przed minutą, więc wybaczcie mi ewentualne błędy, ale chciałam go już dodać :)
LOVE IS IN THE AIR!!! 

Miłego czytania, kochane! <3