18 stycznia 2013

07. Wspomnienia

Ubrana w obcisłe dżinsy, seksowny top i wysokie szpilki Wiktoria, weszła do bełchatowskiej restauracji z uśmiechem na ustach. Włosy powiewały jej na lekkim wietrze, powodując piorunujący filmowy efekt. Zawsze wyglądała perfekcyjnie i wzbudzała zainteresowanie u mężczyzn. Jednak ona za cel obrała sobie konkretnego faceta i zamierzała zabiegać o jego względy. Seksowny, wysportowany, przystojny i wyzwalający pożądanie Michał Winiarski był dla niej idealną partią. Stworzyliby przepiękną parę, która niejednokrotnie znajdowałaby się na licznych okładkach polskich brukowców.
- Cześć, dziewczynki! – Wiktoria przywitała się ze swoimi przyjaciółkami serdecznymi pocałunkami w policzki, poczym zajęła jedyne wolne miejsce przy stoliku. Kokietując kelnera zamówiła u niego czarną kawę oraz ciastko z kremem. – Co u was słychać?
Jagoda, Weronika, Sandra oraz Wiktoria spędziły w restauracji ponad dwie godziny rozmawiając, śmiejąc się i plotkując na przeróżne tematy. Każda z nich poruszyła temat swoich studiów, pracy, przyjaciół, rodziny, partnerów… Wszystkie były młodymi, atrakcyjnymi kobietami, które prowadziły bujne i kolorowe życie towarzyskie. Żadna z nich nie narzekała na nudę. Dziewczyny miały wielu wspólnych znajomych, których trzeba było obgadać, wiele różnych pasji, którymi trzeba było się podzielić, wszystkie interesowały się nowymi trendami, które dotyczyły mody, fryzur i kosmetyków. Poza tym uwielbiały oglądać kolorowe magazyny i czytać plotki, więc życie prywatne i zawodowe gwiazd polskiej oraz światowej estrady również bardzo je interesowały.
- Wiki, a kiedy ciebie zobaczymy na łamach gazet, co? – zaśmiała się Weronika.
- Właśnie! Coś długo polujesz na tego siatkarza.
- Dajcie jej spokój! To delikatna sprawa.
- Dzięki, Jagódko, sama potrafię za siebie mówić. To skomplikowane, bo Winiarski jest w pakiecie z dzieckiem. Chociaż… – W oku rudowłosej dziewczyny zatańczyły złośliwe chochliki, które zwiastowały szatański plan.
- Dziecko?! – zdziwiły się koleżanki. – Nie znalazłam w sieci żadnej wzmianki o dziecku. – rzekła Sandra.
- To sierota. W dodatku „brudna”. – Koleżanki zmierzyły Wiktorie wzorkiem. – Czarnoskóry chłopak. Nazywa się Enzo czy jakoś tak. – Machnęła ręką i wypiła kawę do końca.
- No to się nieźle wpakowałaś – zaśmiały się. – Miałaś zostać rozpoznawalną, aspirującą projektantką mody, a tymczasem będziesz etatową mamuśką.
- To jeszcze nic pewnego.
- Co masz na myśli?
- Wpadł mi do głowy pewien pomysł…

***

Usiadłszy na zielonej ławce, Michał myślami wracał do dnia wczorajszego, który tradycyjnie spędził z Enzo. Panowie urządzili sobie prawdziwy męski dzień. Byli na meczu polskiej Ekstraklasy, kiedy bełchatowska drużyna mierzyła się ze Śląskiem Wrocław, później poszli na krótki spacer, obiad i na plac zabaw. Świetnie się razem bawili. Michał robił wszystko, co tylko trzylatek sobie zażyczył. Nie chciał go rozpieszczać, ale nie potrafił mu odmówić. Wszystko to doprowadziło do tego, że Enzo robił z nim co chciał. Nawet skakał mu po brzuchu!
Michał uśmiechnął się do swoich myśli i już zaczął planować następny weekend. Kiedy opiekunka z domu dziecka zauważyła, że Enzo i Winiarski mają naprawdę dobry kontakt, pozwoliła Michałowi zabrać chłopca do siebie na dwa dni. Bardzo to ucieszyło siatkarza. Wreszcie spełni marzenie chłopca i zaprosi do na mecz Skry Bełchatów, jednak najpierw musiał znaleźć dla niego opiekunkę. Nie mógł pozwolić, aby mały samotnie błąkał się po trybunach, kiedy on będzie szaleć na parkiecie. Zresztą, nawet nie mógłby się skupić na grze.
- Dzień dobry. – Michał poderwał się z miejsca, kiedy tylko usłyszał melodyjny głos Wiktorii. Uśmiechnął się do niej promiennie i pocałował na powitanie. Dziewczyna zrobiła na nim ogromne wrażenie, bowiem miała na sobie krótką spódniczkę, bluzkę na ramiączkach oraz słomkowy kapelusz spod którego wystawały rude loki, mieniące się różnymi barwami od promieni słonecznych.
- Witaj. Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję – odparła lekko speszona. – To co mamy w planach?
- Spacer? A później może pójdziemy na mrożoną kawę bądź herbatę? To chyba ostatnie ciepłe dni roku, więc trzeba korzystać.
- Masz rację. Chodźmy. – Wiktoria stała przed Michałem i czekała na jego ruch. W końcu siatkarz połapał się w jej myślach i zaproponował dziewczynie swoje ramię. Uśmiechnięta Wiki wykorzystała propozycję i z triumfalną miną ruszyła za siatkarzem.
- Jak ci minął dzień?
- Dobrze, ale myślami byłam przy naszym spotkaniu – rzekła z uśmiechem. – Nie mogłam się doczekać, kiedy znów cię zobaczę. Szkoda, że nie ma z nami Enzo. Bardzo polubiłam tego chłopca.
- Oh, on ciebie też. Widziałem się z nim wczoraj. Najchętniej zabierałbym go codziennie, ale miałem dzisiaj popołudniowy trening i niestety nici z odwiedzin.
- Szkoda…
- Tak, ale zobaczę się z nim w weekend. Już nie mogę się doczekać. Planuję dla niego mnóstwo atrakcji.
- Weekend?
- Tak, coś nie gra? Zapomniałem o czymś?
- Nie, nie…
- Wiki, o co chodzi? Posmutniałaś.
- To nic takiego, naprawdę. – Wiktoria ze skruszoną miną dalej szła naprzód, jednak Michał nie dawał za wygraną i dziewczyna zdecydowała się wreszcie powiedzieć, co jej leży na sercu. – Mam koleżankę, która miała jechać do Gdańska na weekend, ale w ostatniej chwili coś jej wypadło. Ojciec zachorował, czy coś takiego. Dała mi te bilety, a ja je wzięłam z nadzieją, że pojedziemy tam we dwoje.
- Oh, Wiktoria, to naprawdę bardzo miło z twojej strony. Cieszę się, że o mnie pomyślałaś, ale zapomniałaś, że mam mecz. Nie mogę go opuścić.
- Rzeczywiście. Kompletnie wypadło mi z głowy. Trudno, może następnym razem się uda.
- Na pewno. Ale jeśli nie masz planów na weekend, to możesz wpaść dla halę. Po meczu możemy się wybrać na kolację.
- Brzmi fajnie.
- Cieszę się. Już się martwiłem, że nie będę miał z kim zostawić Enzo.
- Enzo?
- No tak. Przecież zabieram go do siebie na sobotę i niedzielę.
- Tą sobotę?
- Oczywiście. Wiki, co się z tobą dzieje?
- Nie, nic… Po prostu… Przepraszam cię, Michał, ale pomyliły mi się terminy. Kompletnie zapomniałam, że w tą sobotę mam ważne wykłady w Krakowie. Przyjeżdża znany projektant mody i organizuje warsztaty dla młodych zdolnych.
- I musisz jechać?
- Nie muszę, ale chcę. To dla mnie duża szansa. Mogę się wiele nauczyć.
- Jasne, jedź skoro to dla ciebie ważne.
- Nie gniewasz się?
- Nie, skąd – odparł z uśmiechem. – Jakoś sobie poradzę.
- Przykro mi, Michał. Wiesz, że perspektywa spędzenia dnia z tobą i Enzo to dla mnie duża radość.
- Następnym razem.
Michał oraz Wiktoria spędzili razem uroczy dzień. Siatkarz bardzo lubił dziewczynę za jej przebojowość i pozytywną energię, którą obdarowywała świat. Była dla niego jak słoneczko emanujące dobrem i radością. Właśnie taka kobieta była mu potrzebna. Kompletnie przeciwieństwo, które wyciągnęłoby go z dołka i na nowo pokazało jak cudowne może być życie.
Para pożegnała się pod domem dziewczyny. Michał wrócił do domu, w którym znowu poczuł się bardzo samotnie. Był późny wieczór, słońce już zaszło za horyzontem, a niebo nad miastem ogarniał chłodny mrok. Siatkarz siedział na kanapie i pogrążał się w rozmyślaniach o Enzo i Wiktorii, którzy wywoływali na jego twarzy uśmiech. Bardzo chciał zabrać chłopca na weekend, ale jeśli nikt nie pomoże mu w opiece nad nim podczas meczu, będzie musiał wytłumaczyć dziecku, że nici z ich planów. Nie chciał robić mu przykrości, ale prawdopodobnie tak się właśnie stanie. Dopiero teraz dochodziło do niego, jak bardzo potrzebuje partnerki. Sam nie poradzi sobie z dzieckiem. Nie z taką pracą, nie z takimi zobowiązaniami. A jeśli sezon klubowy się skończy, a zacznie ten reprezentacyjny… Co będzie wówczas? Z kadrą narodową jeździ po świecie przez wiele miesięcy. Nie będzie mógł zostawić Enzo samego.
Wszystko to znów zaczęło go przytłaczać. Za wiele myśli kłębiło się w jego głowie. Niby było dobrze, ale kiedy przestawał fantazjować, a zaczynał racjonalnie spoglądać na sprawy, to wszystko malowało się w szarych barwach.
Spojrzał na pełny barek, który stał obok komody. Piwo, wódka, wino… Do wyboru do koloru. Jeden ruch i znów może odpłynąć w świat, w którym nie było problemów i kłopotów. Wstał z kanapy i…

***

Z lektury wyrwał ją dzwonek do drzwi. Spojrzała na zegarek. Było już bardzo późno i nie spodziewała się żadnych gości. Oscar podniósł łeb i bacznie zaczął obserwować bieg wydarzeń. Kiedy jego właścicielka zbliżyła się do drzwi, podążył za nią, aby wybadać sytuację.
Magda delikatnie uchyliła drzwi, aby wyjrzeć na klatkę schodową. Ujrzała masywną, męską sylwetkę zarysowaną jedynie przez cień lampki z jej mieszkania.
- Tak?
- To ja. Michał.
- Nie poznałam cię – zaśmiała się i wpuściła sąsiada do środka.
- Przepraszam za najście. Nie powinienem był w ogóle przychodzić. Pójdę już.
- Nie wygłupiaj się, Michał – powiedziała i spojrzała na niego, aby mu się przyjrzeć. Szukała charakterystycznych oznak upojenia alkoholowego. Głupio jej było tak go lustrować i Michał to zauważył. Posłał jej mrożące krew w żyłach spojrzenie i rzekł:
- Nie jestem pijany.
Uśmiechnęła się do niego i zaprosiła do salonu.
Po chwili wróciła do niego z herbatą oraz herbatnikami. Zajęła miejsce obok niego i weszła w rolę pani psychologa, bo jak sądziła, tego Michał właśnie potrzebował. Nie myliła się. Siatkarz uraczył ją opowieścią o dniach spędzonych z Enzo oraz opowiedział o Wiktorii, która chyba poważnie zawróciła mu w głowie.
- Ale niestety nie jest tak kolorowo jak może się wydawać – powiedział.
- Jak to? Enzo cię uwielbia, czujesz to Wiktorii sympatię i zdaje się, że ona do was też. W czym więc problem?
- Umówiłem się z opiekunką domu dziecka, że zabiorę Enzo do siebie na weekend. Pierwszy raz ma u mnie zostać na noc. To dla mnie wielka sprawa. Ale w sobotę mam mecz i chyba będę musiał wszystko odwołać, bo nie mam z kim go zostawić.
- A Wiktoria?
- Jedzie do Krakowa. Dziwnie mi się dzisiaj z nią rozmawiało, ale nie chciałem nalegać, aby jej nie wystraszyć.
- Przykro mi. Enzo na pewno bardzo cieszył się na te nadchodzące dni.
- Ja też.
- Może ja wam pomogę, co? Miałam plany na sobotę, ale mogę je zmienić, bo to nic pilnego. Jeśli chcesz popilnuję Enzo podczas meczu.
- Nie mogę cię tak wykorzystywać.
- Daj spokój! – zaśmiała się i pogłaskała Michała pokrzepiająco po ramieniu. Jej swawolny gest nieco ją speszył, dlatego szybko cofnęła rękę, nim Winiar się zorientował. – Lubię was i chętnie wam pomogę.
- Jesteś aniołem! – Uradowany Michał tak bardzo się podekscytował, że niemalże staranował drobną Magdę swoim ciałem. Mocno ją uściskał i obiecał jej się odwdzięczyć jak tylko nadarzy się okazja. – Przychodź do mnie ze wszystkim. Nawet ze słoikiem, którego nie będziesz mogła odkręcić!
- Okay – zaśmiała się.
Do Bełchatowa powoli wkradała się noc. Sesja terapeutyczna, którą zaserwowała Michałowi Magda okazała się na tyle skuteczna, że ten postanowił wszcząć procedurę adopcyjną. Widział, że nie będzie to łatwo, ale obiecał sobie chociaż spróbować. Jeśli się nie uda, to może chociaż stanie się rodziną zastępczą dla chłopca.
- Cieszę się, że wreszcie zdecydowałeś się na ten odważny krok – rzekła Magda. – Będę trzymać za was kciuki.
- Przyda się.
- A nie boisz się, że będzie cię ciągnąć do alkoholu? Chyba miałeś z tym mały problem.
- Tak, ale to dlatego, że czułem się niepotrzebny. Rozwiodłem się z żoną, nie mieliśmy dzieci i nikt mi nie pozostał. Teraz mam Enzo. Dla niego zrobię wszystko. A co z tobą, Magda?
- Nie rozumiem.
- Masz kogoś?
- W sensie chłopaka? Nie, nie mam.
- Ale chyba był jakiś mężczyzna w twoim życiu, co? Przepraszam, że pytam, ale od dawna mnie to zastanawia. Tyle razy mi już pomogłaś, kiedy byłem zalany. Opiekowałaś się mną i dbałaś, abym był bezpieczny. Czy ma to związek z twoją przeszłością? Twój facet miał ten sam problem?
- Michał…
- Okay, nie było pytania. – Siatkarz podniósł dłonie w geście obronnym i dźwignął się z kanapy. – Zasiedziałem się. Będę spadać.
- Mój ojciec był alkoholikiem – rzekła, również wstając z miejsca.
Michał spojrzał Magdzie w oczy i zauważył w nich ogromny, promieniujący ból.
- Mama zmarła, kiedy miałam piętnaście lat. Po jej śmierci tata się załamał i wpadł w nałóg. Miałam tylko jego i musiałam mu pomagać.
- Przykro mi, Magda.
- Zmarł cztery lata później i wówczas zostałam całkiem sama, obwiniając siebie samą za wszystkie nieszczęścia. Kiedy zobaczyłam cię po raz pierwszy, wtedy na chodniku, wszystkie wspomnienia do mnie wróciły. A kiedy opowiedziałeś mi o Enzo, i jak zobaczyłam was razem, to przysięgłam sobie, że zrobię wszystko, aby wam się udało – powiedziała, a po jej różowych policzkach pociekły pojedyncze łzy.
- Przepraszam za to pytanie. – Michał podszedł do dziewczyny i czule ją objął. Nie chciał wywoływać u niej takich smutnych emocji. Było mu strasznie głupio i przykro.
Poczekał aż Magda się uspokoi i zapewni, że wszystko jest w porządku. Wrócił do swojego mieszkania mocno zmieszany, ale i zadowolony, bo rozmowa z Magdą utwierdziła go w przekonaniu, że są jeszcze niewiarygodnie dobrzy ludzie na tym przepełnionym nienawiścią świecie. 

__________
Z góry przepraszam za błędy. Nie sprawdziłam treści.
Ten rozdział wydaje mi się znośnym. Mam nadzieję, że z kolejnym będzie podobnie :)

11 stycznia 2013

06. Podwójna "randka"


Samotny mężczyzna, dla którego przez całe życie liczył się tylko on sam i sport, jest ciężkim przypadkiem, kiedy w grę wchodzi odpowiedzialność. Nie tylko za siebie, ale także za innych. I być może właśnie dlatego Michał nie miał nawet psa. Ba, on nawet nie miał paprotki, którą musiałby utrzymać przy „życiu”. Nie traktował obecnie swojego życia poważnie, świetnie się bawił trenując i grając w siatkówkę, a wieczorami oglądając piłkę nożną w osiedlowym barze, w towarzystwie kompletnie obcych mu mężczyzn. Piwo i wódka dostarczały mu wrażeń, które powinna zapewnić kobieta.
Wracając z sali rozmyślał o swoich sprawach. Pragnął wiele osiągnąć, nie tylko w sferze sportowej, ale również prywatnej. Poczynił już nawet pierwsze kroki, aby wyprostować się na prostą. Posprzątanie mieszkania było wielkim krokiem, jednak jak się okazało to za mało, aby przestawić się na tryb dojrzałego mężczyzny, zabiegającego o prawa rodzicielskie.
Nie, aż tak daleko nie wybiegał w przyszłość. Nie fantazjował na jawie, bo to do niczego dobrego by nie doprowadziło. Aby zacząć myśleć o Enzo poważnie musiał znaleźć odpowiednią kobietę, która zechciałaby przejść z nim przez życie i adoptować trzyletniego chłopczyka z domu dziecka. Gdyby taką znalazł, nie wahałby się zaproponować jej swojego serca.
- Cześć, Michał! – Usłyszał za plecami. Odwrócił się i ujrzał nadbiegającą rudowłosą Wiktorię. – Wołam cię od pięciu minut. Nie słyszałeś?
- Przepraszam. Zamyśliłem się.
- O czym tak myślisz? – zaśmiała się, poprawiając rozwiane włosy.
- O niczym konkretnym. Co słychać?
- Wracam właśnie z uczelni. Miałam egzamin, ale nie chwaląc się powiem, że poszedł mi nieźle. A co u ciebie?
- Jakoś leci.
- Nie brzmisz przekonywująco. Dokąd idziesz?
- Odwiedzić przyjaciela. Wybierzesz się ze mną?
- Hm… Myślę, że tak. Nie mam konkretnych planów.
- To niedaleko. Chodźmy.
Przez całą drogę Wiktoria opowiadała Michałowi o swoich perypetiach z ostatnich dni. Była kobietą niezwykle przebojową i rozgadaną. Buzia się jej nie zamykała, mówiła głośno i ciekawie. Należała do grona tych kobiet, o których towarzystwo się zabiega. Była słoneczna, pełna pasji i energii, była ucieleśnieniem męskich pragnień, bo również jej wygląd był oszałamiający. Michał polubił ją od samego początku i brał ją pod uwagę, kiedy myślał o matce dla Enzo, ale do tego jeszcze daleka droga. A poza tym to Enzo powinien ją polubić, wybrać ją – jak to mówiła opiekunka z ośrodka.
Kiedy doszli na miejsce mina Wiktorii nieco zrzedła.
- Dom dziecka? A co my tu robimy?
- Mówiłem ci przecież – rzekł, otwierając drzwi. – Odwiedzamy mojego przyjaciela.
- Ah… pracuje tutaj.
- Nie.
Weszli do dużej świetlicy, w której bawiły się dzieci. Wszystkie małe twarzyczki na nich spojrzały z nadzieją w oczach. Ten widok zawsze wzruszał Michała i napełniał jego serce smutkiem, bo nie mógł zabrać ich wszystkich ze sobą. Był tutaj w jednym celu, i w momencie kiedy zamknął za sobą drzwi, ten cel biegł w jego stronę z szerokim uśmiechem.
Enzo z impetem wpadł w michałowe ramiona. Siatkarz z radosnym śmiechem pochwycił go i podrzucił do góry.
- Cześć, smyku! Byłeś grzeczny?
- Tak!
- To dobrze. Zabieram cię do parku. Zabierz piłkę to pogramy razem w siatkówkę.
Kiedy czarnoskóry chłopczyk zniknął w zakamarkach świetlicy Michał zamienił kilka życzliwych słów z opiekunką, poczym powrócił do Wiktorii. Dziewczyna stała w kącie lekko oszołomiona biegiem wydarzeń. Nie spodziewała się, że przyjacielem Michała jest trzyletnie dziecko.
- Wyglądasz na przerażoną – zaśmiał się. – Coś nie tak?
- Yy… Nie, wszystko okay. Tylko… zaskoczyłeś mnie.
- Enzo to mój kumpel. Poznałem go, kiedy byłem tutaj z chłopakami z drużyny w celu charytatywnym. Mały od razu mnie polubił. I to z wzajemnością.
- Dlaczego robisz mu nadzieję?
- To trzylatek, ale bardzo mądry. Wie, że jesteśmy tylko kumplami. Nie obiecuję mu niestworzonych rzeczy, ale pragnę go adoptować. Powoli zaczynam się do tego przygotowywać, jednak aby zwiększyć swoje szanse muszę się najpierw zakochać. Aktualnie poszukuję odpowiedniej dziewczyny.
Na wiadomość o tym, że Michał się singlem i szuka partnerki oczy Wiktorii wypełniły się żarem. Właśnie tą informację próbowała uzyskać, ale nie wiedziała jak, aby nie wyjść na arogancką i interesowną.
- Wybieram się do parku. Przejdziesz się z nami? – zapytał.
- Pewnie – odparła ochoczo.
Po pół godzinie cała trójka była już w pobliskim parku. Wiktoria zajęła miejsce na jednej z ławek. Wystawiła twarz do świecącego słońca, a kątem oka przyglądała się Michałowi oraz Enzo, którzy razem bawili się na polanie. Chłopcy grali w piłkę – w każdym znaczeniu tego stwierdzenia, biegali, ganiając się i prześcigając. Chłopczyk zanosił się radnym śmiechem, a jego loczki podskakiwały za każdym razem, kiedy wykonywał nawet najmniejszy krok. On i Michał zachowywali się jak dzieci, co w przypadku trzylatka wcale nie było dziwne. Z twarzy siatkarza nie schodził uśmiech, miał taką beztroską i szczęśliwą minę. Widać było, że bardzo lubi Enzo. Dla niej myślenie o tym, że Murzynek jest w pakiecie z Winiarskim było nieco przerażając, gdyż nie miała częstego kontaktu z dziećmi. Nawet zbytnio ich nie lubiła, ale Enzo był taki uroczy, że po prostu nie można było go nie lubić.
Wiktoria po prostu lubiła zwracać na siebie uwagę. A idąc centrum miasta z takim oryginalnym dzieckiem, atencję miałaby zagwarantowaną.
- Jeśli się śpieszysz nie musisz na mnie czekać. Jeszcze trochę tutaj posiedzę. – Michał usiadł obok niej i zarzucił ramię na oparcie ławki. – Ten chłopiec ma niespożyte nakłady energii. Nie mam już siły – wydyszał, uśmiechając się do Enzo, który znalazł sobie zajęcie w piaskownicy.
- Będę się zbierać. Wy świetnie się bawicie, a ja mam jeszcze kilka spraw do załatwienia – rzekła z uśmiechem. – Dziękuję za to popołudnie. Było mi bardzo miło.
- To mnie było miło. Dzięki za towarzystwo.
- Pożegnaj ode mnie chłopca. Do zobaczenia wkrótce – powiedziała, całując go czule w policzek.
- Mam nadzieję. Do zobaczenia, Wiki!
Pomachał jej na „do widzenia”, poczym znów skierował swoją uwagę na bawiącego się Enzo.
Lubił spędzać z nim czas. Przy tym dziecku wszystkie michałowe problemy przestawały mieć jakikolwiek sens. Nic nie liczyło się bardziej od tego trzylatka. Michał świetnie się bawił, śmiał się, był rozluźniony i wypoczęty – mimo iż ciągle się ruszał. Uczył się nowych zabaw, w których mistrzem był trzylatek. Dużo się dowiadywał o dziecięcym świecie i pasjonował się nim, jakby była to najciekawsza dziedzina życia. Dla Michała było to obce i dlatego tak interesujące, więc pragnął więcej, i więcej.
Z rozmyślań wyrwało go głośne szczekanie złocistego labradora. Przestraszył się, bo pies wyglądał groźnie, jednak rozpoznał jego czerwoną obrożę z imieniem Oscar. Uśmiechnął się do zwierzaka, ale nie miał odwagi go pogłaskać. Zamiast tego rozejrzał się po okolicy z zamiarem odnalezienia jego właścicielki.
- Cześć – powiedział z uśmiechem. – Twój pies mnie nie lubi.
- Ma problem z osobami, które spożywają alkohol.
- Ah… No tak. Ostatnio znów przegiąłem. Przepraszam cię za to.
- Nic nie szkodzi.
- Następnym razem po prostu mnie zignoruj. Głupio się czuję, kiedy ciągle zbierasz moje „zwłoki” ze schodów bądź chodników.
- Nie zostawiam znajomych w potrzebie – odpowiedziała uprzejmie. – Mogę?
Michał pokiwał twierdząco głową i Magda usiadła obok niego. Pod ławką spoczął Oscar, chowając się przez palącym żarem lejącym się z nieba. Dziewczyna wdała się w uprzejmą pogawędkę z Michałem. Nie rozmawiali o niczym szczególnym. Byli sąsiadami i ich spotkania nie były zobowiązujące.
- Jak głowa? – zapytała.
- W porządku. Rano było gorzej, ale teraz już jest dobrze.
- Wiesz, że nie powinieneś pić. To nie rozwiąże twoich problemów.
- Wiem, ale kiedy człowiek czuje się samotny ima się każdego sposobu, aby jakoś zapełnić pustkę w sercu.
- Więc kiedy następnym razem będziesz się czuć samotny, po prostu zapukaj do moich drzwi. Ja także jestem sama, a wieczory w miłym towarzystwie są lepszą perspektywą niż zalewanie się w trupa.
- Naprawdę? Mogę do ciebie wpaść?
- Oczywiście, będzie mi bardzo miło. Obejrzymy jakiś film lub po prostu pogadamy. Wina ci nie zaproponuję, ale herbatkę i ciastka owszem.
- Dlaczego ty to robisz? Tak bardzo mi pomagasz mimo iż się nie znamy.
- To długa historia, ale jeśli do mnie wpadniesz to na pewno ci opowiem – odparła z uśmiechem. – A poza tym jestem psychologiem i rozmowa ze mną pomoże ci spojrzeć na pewne sprawy z innej perspektywy.
- Cieszę się, że się sprowadziłaś do Bełchatowa. Jednak… Głupio mi, że ciągle cię wykorzystuję. Zajmujesz się mną, kiedy jestem pijany, udzielasz mi zawodowych porad gratis, teraz zapraszasz mnie do siebie… Jest coś co mogę ja dla ciebie zrobić?
- Hm… Pokaż mi miasto.
- Przyszły weekend?
- Pasuje.
- No to jesteśmy umówieni – powiedział z uśmiechem.
- Michał, popacz, popacz! – Z daleka słuchać było Enzo, który biegł w stronę ławki z rozdziawioną buzią i szeroko otwartymi oczami. – Zobacz co znalazłem w piaskownicy!
Chłopczyk wręczył siatkarzowi mieniący się różnymi kolorami kamyk, który był naprawdę bardzo ładny.
- Wow, rewelacja! Jest super – powiedział Michał. – Świetne znalezisko. Może w przyszłości zostaniesz archeologiem. – Malec pokiwał główką i spojrzał na dziewczynę.
- Cześć, jestem Magda – rzekła z uśmiechem i wyciągnęła dłoń ku niemu. – A ty jak masz na imię?
- Enzo.
- Bardzo ładnie.
Spod ławki wyczołgał się Oscar, który był niemalże tej samej wielkości co chłopiec. Jednak Enzo w ogóle się go nie przestraszył. Początkowo pies zachowywał się nieufnie, ale kiedy tylko obwąchał malucha, od razu go polizał, co Murzynek przyjął radosnym śmiechem.
- A to jest Oscar i chyba cię polubił.
- Ja jego też – zaśmiał się, głaskając zwierzaka.
- Chcesz się z nim pobawić?
Enzo pokiwał twierdząco głową i Magda spuściła psa ze smyczy. Chwyciwszy Oscara za obrożę, chłopiec powędrował z nim na polanę, gdzie rzucał mu patyki.
- Nie ugryzie go? Opiekuna z domu dziecka chyba by mnie zabiła.
- Nie, Oscar to łagodny pies – powiedziała, a Michał zmierzył ją wzrokiem. – Tylko ciebie nie lubi – zaśmiała się.
Choć Magdzie daleko było do roli matki, to dziewczyna bardzo lubiła dzieci. Marzyła o własnej gromadce, jednak nie miała szczęścia w miłości i dotychczas wszystkie jej związki kończyły się fiaskiem. Jednak nie traciła nadziei i wciąż wierzyła w mężczyzn.
- Enzo jest cudowny – powiedziała Magdalena, patrząc na bawiącego się z psem chłopca. – Zobacz jak fajnie opiekuje się Oscarem.
- Tak, uwielbiam tego smyka.
- Wcale ci się nie dziwię. Jesteście bardzo do siebie podobni – rzekła. Michał posłał jej niepewne spojrzenie, bo przecież Enzo to czarnoskóry chłopiec. – Nie wizualnie, głuptasie – zaśmiała się. – Obydwaj jesteście samotni i potrzebujecie siebie, aby zaznać choć odrobiny szczęścia. Lubicie ten park i wspólną zabawę, zapewne niebawem zarazisz go siatkówką.
- Już to powoli robię.
- Sam widzisz. Dobraliście się.
Nim się zorientowali minęła już godzina. Rozmowa na temat Enzo oraz dzieci, siatkówki i psychologii tak bardzo ich pochłonęła, że stracili rachubę czasu. I dopiero, kiedy do Magdy wrócił wykończony pies spostrzegli, jak wiele czasu razem spędzili.
- Będę się zbierać – rzekła dziewczyna. – Oscar jest bardzo zmęczony. Chyba nigdy tyle nie biegał – zaśmiała się, głaskając towarzysza.
- Wybacz. Nie wiedziałam, że Enzo zamęczy ci zwierzaka.
- Przepraszam…
- Nic się nie stało. – Magdalena poczochrała loczki chłopca, poczym pożegnała się z nim przyjacielskim uściskiem. – Mam nadzieję, że niebawem znów się spotkamy. A ty, Michał, pamiętaj o moim zaproszeniu. Możesz wpadać.
- Jasne, dzięki.
- Trzymajcie się, chłopaki. Do zobaczenia!
Michał oraz Enzo stali przy ławce i patrzyli jak Magda oraz jej przyjaciel się oddalają. Kiedy zniknęli im z pola widzenia postanowili wracać, bo spędzili dzisiaj razem bardzo dużo czasu.
- Michał…
- No?
- Lubisz Magdę?
- Tak, jest bardzo sympatyczna. A co?
- Ja ją bardzo lubię. Jest super i ma fajnego psa.
Michał spojrzał na chłopca i uśmiechnął się do niego.
- Ożenisz się z nią?
- To skomplikowane, Enzo.
- Dlaczego? Ona jest fajna i bardzo ładna. Jest lepsza niż ta pani co wcześniej tu była.
- Wiktoria? To też miła dziewczyna.
- Ale Magda jest super. Odwiedzimy ją następnym razem?
- Jak nas zaprosi…
- Ciebie już zaprosiła. Mogę pójść z tobą?
- Jasne – zaśmiał się i przytulił chłopca do piersi. 

__________
Nie było mnie tutaj jakieś półtorej miesiąca, za co oczywiście przepraszam, ale kompletnie nie miałam weny do tego opowiadania. Zresztą idzie to zauważyć po tym rozdziale - dno! 
Jednak postanowiłam je skończyć, dlatego powoli się za nie biorę. Nie będę pisać na siłę, bo nie o to chodzi, ale postaram się już tak nie znikać. Nie wyznaczam terminu następnego rozdziału - będzie to będzie. Mam nadzieję, że mnie nie opuścicie :)
Pozdrawiam!