Magdalena właśnie jadła śniadanie
i czytała poranną gazetę, kiedy usłyszała potworne walenie do drzwi.
Wystraszyła się, bo nikt normalny nie traktuje tak drzwi o poranku. Przez głowę
przeszło jej wiele złych myśli, ale postanowiła to sprawdzić. Oscar zaczął
szczekać, a ona dyskretnie poszła do przedpokoju, aby sprawdzić, kto to.
Zaglądając przez judasza zauważyła przerażonego Michała. Od razu otworzyła mu
drzwi, szczelniej wiążąc szlafrok.
- Michał…
- Jest u ciebie Enzo?
- Enzo? A dlaczego? Co się stało?
- Nie wiem. On zniknął.
- Jak to zniknął? Zgubiłeś
dziecko?
- Nie zgubiłem! Jadł śniadanie, a
ja poszedłem pod prysznic. Kiedy wyszedłem z łazienki jego już nie było.
Myślałem, że może przyszedł do ciebie.
- Nie, nie było go tutaj.
- Cholera jasna! – warknął cały
rozdygotany i zły.
- Biegnij na dół! Na pewno nie
uciekł daleko. Ja się ubiorę i zaraz do ciebie dołączę.
Michał przytaknął i bez zawahania
zbiegł po schodach na dół. Wybiegł z bramy wprost na starszą sąsiadkę, która
mieszkała na trzecim piętrze.
- Pani Kwiatkowka! Nie widziała
pani Enzo? To ten Murzynek, którym ostatnio się opiekuję.
- Nie, nie widziałam żadnego
dziecka.
Siatkarz pobiegł przed siebie
dokładnie rozglądając się wokoło. Nigdzie nie było śladu Enzo! Zaglądał w każde
większe krzaki, pytał przechodniów, pobiegł w miejsca, które Enzo lubił i znał,
jednak nigdzie go nie znalazł. Zaczął się poważnie martwić.
- Masz go?
Nagle obok pojawiła się Magda.
- Nie. Nigdzie go nie ma. Boże, co
ja teraz zrobię?!
- Nie panikuj, Michał. Znajdzie
się, na pewno.
- Oby.
- Nic ci nie mówił?
- Nie. Dzień jak zawsze. Wczoraj
się dziwnie zachowywał, bo był małomówny i szybko poszedł spać. Zazwyczaj
wariuje do późna.
- Może coś mu się stało? Lub ktoś
powiedział mu coś przykrego. Wiesz jakie potrafią być dzieci.
- Masz rację! Enzo zmienił się,
kiedy wróciliśmy ze spaceru w parku.
- No widzisz! Chodź, nie ma co
gadać! Musimy go szukać.
Przyjaciele rozbiegli się w dwie
różne strony, aby przeszukać większy teren. Początkowo szukali wokół domu i na
dzielnicy, zaglądali do sklepów i boiska szkolne. Wreszcie pobiegli do parku, w
którym zazwyczaj spacerowali. Michał obawiał się, że Enzo znów wpadł do oczka
wodnego. Szybko odgonił od ciebie ten czarny scenariusz i skupił się na dalszych
poszukiwaniach. Był przerażony. Tak bardzo kochał Enzo, że nie wybaczyłby sobie
do końca życia jakby coś mu się stało. Był jak jego rodzone dziecko. Znał go
lepiej niż ktokolwiek inny.
- Magda! Może powinnyśmy sprawdzić
w domu. Może wrócił.
- Dobry pomysł. Ty szukaj dalej, a
ja pójdę sprawdzić.
Michał pobiegł na plac zabaw. W
oczach miał już tyle łez, że ledwie widział drogę. Miał w sobie tyle emocji, że
nie potrafił się racjonalnie zachowywać. Ludzie mijający go sądzili, że jest
wariatem lub pijanym nieudacznikiem. I w jednym i w drugim stwierdzeniu było
trochę prawdy i Michał doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Znów nawalił. Znów
zawiódł – nie tylko siebie, ale Enzo i Magdę również. Ponownie skrzywdził
osoby, na których mu najbardziej zależało.
Jak on to robił? Jak to się
działo, że nieumyślnie robił tak okropne rzeczy. Kłopoty i problemy same do
niego przychodziły, pchały się drzwiami i oknami do michałowego życia. A on nie
potrafił temu zapobiec.
Nagle usłyszał sygnał komórki.
Pośpiesznie wyjął ją z kieszeni i odebrał połączenie.
- Michał, tu Magda. Wracaj do
domu. Enzo jest cały i zdrowy.
- Poważnie?
- Tak. Chodź, czekamy na ciebie w
moim mieszkaniu.
Ogromny kamień spadł mu z serca.
Przystanął na sekundę, aby złapać oddech i uspokoić skołatane bicie serca. Nie
marzył teraz o niczym innym niż o zobaczeniu i przytuleniu Enzo, dlatego
pośpiesznie ruszył w kierunku domu.
Wchodząc do mieszkania Magdaleny
od razu zauważył chłopca bawiącego się z psem. Dziewczyna doskoczyła do Michała,
aby powstrzymać jego szaleńcze zachowanie, nie chciała, aby chłopczyk się
wystraszył.
- Tylko spokojnie – wyszeptała, po
czym pozwoliła Winiarowi uściskać Enzo.
Łzy ciskały się do oczu, kiedy
spoglądało się na klęczącego i tulącego do piesi dziecko Michała. Byli bardzo
ze sobą zżyci i widać to było gołym okiem. Jeden bez drugiego nie istniał i żal
ściskał serce, kiedy myślało się o tym, że mogą zostać sobie odebrani.
- Dlaczego to zrobiłeś? – zapytał
siatkarz, głaskając chłopca po główce. – Czemu uciekłeś?
- Bo… Wiktoria wróciła. Nie chcę,
by została moją mamą.
- Co? Skąd ci to przyszło do
głowy? Ona chciała tylko porozmawiać… Oh, Enzo, tak bardzo cię przepraszam –
wyszeptał, ponownie ściskając malca. – To się więcej nie powtórzy. Obiecuję. Wierzysz
mi?
Malec pokiwał twierdząco głową, po
czym ponownie wtulił się z Michała.
- Zabiorę go do domu – powiedział
do Magdy. – Dziękuję ci za wszystko.
- Nie ma sprawy. Uważajcie na
siebie.
Wychodząc na klatkę Michał po raz
ostatni uśmiechnął się do dziewczyny. Co on by bez niej zrobił…
- O, panie Winiarski! Widzę, że
znalazł pan dziecko! – Po schodach schodziła pani Kwiatkowska. – Nic mu nie
jest?
- Nie. Jest cały i zdrowy.
- To całe szczęście. Szukał pana
ktoś.
- Kto?
- Jakaś kobieta. Mówiła, że jest z
jakiegoś ośrodka.
Michał z przerażeniem spojrzał na
Magdę.
- I co pani jej powiedziała?
- Że szuka pan dziecka.
- Cholera jasna!
- Michał, nie przy dziecku –
powiedziała, odbierając od niego Enzo i chowając się w mieszkaniu siatkarza.
- Do widzenia, pani.
- Do widzenia.
Winiar wszedł do domu bardzo
zdenerwowany. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co to oznacza. Straci Enzo.
Na zawsze.
- Nie panikuj – powiedziała Magda.
Kilka minut wcześniej zaprowadziła Enzo do pokoju, aby ten się spokojnie
pobawił. Teraz przytulała ramię siatkarza, starając się go pocieszyć. Winiarski
siedział na kanapie, zgarbiony i zagubiony, chował twarz w dłoniach i
intensywnie myślał o tym jak wybrnąć z kłopotu.
- To koniec.
- Żaden koniec.
- Była tu urzędniczka z ośrodka
adopcyjnego! Wie, że Enzo się zgubił! Jak to wygląda według ciebie, no jak?!
Nim Magdalena uświadomiła sobie,
że Winiar na nią nawrzeszczał, usłyszeli dzwonek do drzwi. Posłali sobie
przestraszone spojrzenia, po czym Michał wstał z miejsca, aby otworzyć
niezapowiedzianemu gościowi. W myślach błagał Boga, aby był to Mariusz,
listonosz lub chociaż Wiktoria, ale szybko rozpoznał panią Beatę Nowak –
urzędniczkę ośrodka adopcyjnego, która zajmowała się jego sprawą.
- Dzień dobry – powiedział
nieśmiało.
- Witam, panie Winiarski. –
Oficjalny ton głosu kobiety nie zwiastował dobrych rzeczy. – Przyszłam na
kontrolę, a doszły mnie słuchy, że nie radzi sobie pan z dzieckiem.
- Ja? Nie, wszystko jest pod
kontrolą. Enzo bawi się w swoim pokoju.
- Panie Winiarski, czy ja wyglądam
na głupią?
- Nie.
- No więc właśnie! Proszę mi
wybaczyć, ale muszę zabrać Enzo ze sobą.
- Ale jak to? Przecież nic mu nie
jest.
- Proszę nie utrudniać, panie
Winiarski.
- Kto to? – Nagle z pokoju wybiegł
Enzo. Kiedy zobaczył złowrogo nastawioną urzędniczkę natychmiast schował się za
nogami Magdaleny.
- Chodź, spakujemy twoje rzeczy –
powiedziała brunetka i chwytając malca za rączę poszła do jego pokoju.
Enzo nic z tego nie rozumiał. Nie
chciał odchodzić od Michała. Nie chciał iść z tą kobietą do domu dziecka.
- Nie martw się. Wszystko będzie
dobrze – powiedziała Magda, wkładając do plecaczka jego ulubione zabawki.
- Czy ta pani widziała już mój
pokój?
- Tak, bardzo jej się spodobał.
- To dlaczego muszę z nią iść?
- Nie wiem, Enzo. Poczekaj na Michała.
On z tobą porozmawia.
Magdalenie było bardzo przykro.
Kibicowała Enzo i Michałowi, ale niejednokrotnie uprzedzała Winiara, że jeśli
się nie ogarnie doprowadzi w końcu do sytuacji kryzysowej. Obecnie była
bezradna, mimo iż bardzo chciała pomóc. Żadne sensowe rozwiązanie nie
przychodziło jej teraz do głowy. Zresztą pani Nowak wydawała się nieugięta. I
nie można było się jej dziwić.
Uchyliła drzwi, aby zawołać
Michała. Chciała, aby siatkarz wytłumaczył wszystko dziecku, które było bardzo
zaniepokojone.
- Proszę mi pozwolić się z nim
pożegnać. O nic więcej nie proszę – usłyszała, a po chwili Michał pojawił się w
pokoju Enzo.
Mężczyzna chwycił za pluszowego
misia i niechętnie wsadził go do plecaka malca.
- Michał, czy ja muszę iść z tą
panią?
- Niestety tak.
- Dlaczego?
- Taka jest procedura, Enzo.
Wiesz… – westchnął, kucając przed chłopcem – przez jakiś czas nie będziemy się
teraz widzieć.
- Czemu?
- Inni ludzie muszą teraz ocenić
czy jestem wystarczająco dobry dla ciebie.
- Jesteś najlepszy!
- My to wiemy, ale pozwólmy się
innym dowiedzieć. Wszystko będzie dobrze, pamiętaj o tym, okay?
- Kocham cię, Michał.
- Ja ciebie też, smyku –
powiedział, mocno go do siebie przytulając.
- Musimy już iść. – Nagle w pokoju
pojawiła się pani Beata. – Gotowy, Enzo?
Malec zeskoczył z michałowych
kolan. Założył plecak na plecki, po czym uściskał Magdalenę.
- Jestem gotowy – powiedział i
wciągnął rączkę do urzędniczki. – A wie pani, że Michał jest bardzo dobry?
- Tak, Enzo. Chodźmy.
- Nauczył mnie sznurować buty na
dwie pętelki, pokazał mi jak się gra w siatkówkę, zrobił dla mnie pokój, zabrał
mnie do zoo i na wycieczkę do lasu. Razem zrobiliśmy ognisko i jedliśmy
kiełbaski.
- Cudownie, Enzo.
- Magda też jest bardzo dobra. Ma
super psa z którym się zawsze bawię. Oscar jest moim przyjacielem i bardzo mnie
lubi.
- Musimy już iść, kochanie –
powiedziała pani Nowak. – Do widzenia, panie Winiarski.
- Do widzenia. Pa, Enzo!
- Pa, pa!
Kiedy tylko Enzo zniknął za
drzwiami Michał kompletnie się rozkleił. Łzy rzewnie spływały mu po policzkach.
Szlochał jak małe, zagubione dziecko. Niewiele myśląc zbliżył się do Magdy i
mocno ją przytulił. Wówczas i dziewczynie puściły emocje. Obydwoje stali
pośrodku pokoju Enzo, wtuleni w siebie i płaczący. Teraz wszystko było dla nich
bezsensu, nic nie miało znaczenia. Bez Enzo życie straciło kolory.
- Jutro wystąpię o opiekę nad
Enzo. – Michał odsunął się od dziewczyny i wytarł mokre policzki. – Muszę go
odzyskać.
- Wiem.
- Pomożesz mi?
- Zrobię wszystko co w mojej mocy,
Michał.
- Dziękuję. I przepraszam, że
musiałaś być świadkiem tej sceny.
- Daj spokój.
- Nigdy sobie nie wybaczę jeśli go
stracę. Boże, jaki ja byłem głupi!
- Michał, każdy z nas popełnia
błędy.
- Ale ja popełniłem ich za dużo.
On mnie kocha, Magda. Ufa mi, chce być moim synem. Pozwoliłem mu się do mnie
przywiązać i nie wywiązałem się z moich obowiązków. To żenujące! Ja mam prawie
30 lat, a zachowuję się jak gówniarz!
- Wreszcie to do ciebie dotarło,
Michał. Szkoda, że tak późno.
- Oby nie za późno.
__________
Nie mam kolejnego rozdziału i nie wiem kiedy będzie. Nie obiecuję, że za tydzień się coś pojawi.
A co gorsza nie wiem jak zakończyć opowiadanie, bo Wasze komentarze dają mi wiele do myślenia...
Krótka notka także TUTAJ.